Pokonani 4-2 przez Inter Inzaghiego, Rzymianie otrzymują jednak brawa od kibiców na Stadio Olimpico.
Zero punktów, ale sześćdziesiąt pięć tysięcy braw dla drużyny De Rossiego, pisze Marco Juric w „La Repubblica”.
Pokonani 4-2 przez Inter Inzaghiego, ale zdolni wzbudzić strach w najmocniejszym zespole we Włoszech. Z perfekcyjną pierwszą połową. Cierpienie, duma, odwaga, jakość i trochę szczęścia. To wyraz tego, o czym marzy De Rossi dla swojej drużyny. Zdolnej zareagować niespodziewany gol Acerbiego, odwracając wynik bramkami Manciniego i El Shaarawy’ego. I kończąc pierwszą połowę prowadząc 2-1.
Perfekcyjne spotkanie. Szkoda, że mecze trwają 90 minut. Druga połowa dla Romy to odsłonięcie rzeczywistości. Inter gra w innej lidze, z silniejszymi piłkarzami i solidnością drużyny, której chłopcy De Rossiego jeszcze nie dorównują. Chociaż przynajmniej na jedną noc pozostają na piątym miejscu, w pełnym biegu do Ligi Mistrzów, czekając na dzisiejsze mecze. Porażka z podniesioną głową. Termin obrzydliwy, ale zgodny z drogą rozwoju, którą próbuje obrać nowy trener Romy. Winy? Niewiele. To tylko obraz prawdziwych relacji sił między Rzymianami a Interem.
Po błyskotliwej pierwszej połowie aktualna rzeczywistość Romy ukazała się przed oczami De Rossiego. Najlepszy na boisku Lorenzo Pellegrini, który asystował przy obu golach dla Giallorossich. Coraz bardziej lider i kapitan na boisku swojej Romy. Niezbędna obecność dla nowej Romy De Rossiego. Natomiast przez drugi z rzędu mecz fałszywą nutą jest Romelu Lukaku. Zdezorientowany i zagubiony wobec dzielnej orkiestry Rzymian. Lukaku się potyka i uderza, zarówno o przeciwników, jak i swoją chęć odwetu, która bardziej go zżera niż podnieca. Na razie kropka. Patrząc w stronę Europy z czwartkowym wyzwaniem przeciwko Feyenoordowi.
Komentarze