Trener Giallorossich udzielił wywiadu dla Corriere dello Sport, w którym poruszono dużo różnych tematów.
(Corriere dello Sport – I.Zazzaroni) Na dwa tygodnie przed startem nowego sezonu, Jose Mourinho wrócił do mówienia. Special One udzielił długiego wywiadu dla rzymskiego dziennika, dotykając różnych spraw: od finału w Budapeszcie, przez relacje z Tiago Pinto, po wybór i zaakceptowanie oferty Friedkinów. Z okiem na kadrę, jaką ma aktualnie do dyspozycji. Oto jego słowa: „Podpisałem umowę z Romą, gdyż gdy spotkałem Friedkinów, spodobał mi się bardzo ich sposób mówienia. Tamte słowa głęboko mnie poruszyły, tego właśnie potrzebowałem. „Myślimy, że jesteś właściwą osobą, by pomóc sprawić, że Roma będzie większym klubem”, dodali. Przekazali swój entuzjazm, spodobała mi się perspektywa innego projektu, trzy lata kontraktu, postępujący rozwój, coś, czego nie brałem wcześniej pod uwagę”.
Wyjaśnił lepiej.
– Dla przykładu, wielu młodych, którym dałem zadebiutować, młodych, którzy rozwinęli się ze mną przez dwa lata. Gdy pracujesz w klubie jak Real Madryt, Manchester, Chelsea, jeśli wpuszczasz młodego gracza, to wtedy, gdyż osiągnąłeś już w sezonie maksimum. W tej fazie mojej kariery potrzebowałem stabilności, czułem, że coś się we mnie zmieniło. Wcześniej chciałem się przenosić, żyłem w ciągłym stanie niepokoju. Byłem w jednym miejscu, robiłem swoją robotę, wygrywałem i szedłem dalej. Chciałem iść i wygrywać w innym miejscu.
Dużo jednak zaryzykowałeś. Finansowe fair play, darmowe mercato, skazanie siebie na dostosowanie się do sytuacji. Taka jest też dziś Roma.
– Real, Inter, United, dwa razy Chelsea, na tych poziomach profil jest bardzo jasno określony. Inwestycje, historie klubów, bardzo wysoko postawione cele: przychodziłem by wygrać i szybko wygrywałem. Gdy podpisałem kontrakt z Romą, dobrze wiedziałem z czym będę się mierzył.
Ciężko mi w to uwierzyć.
– Musisz to zrobić. Oczywiście, dla mnie wyjazd do Włoch nie oznaczał wyjazdu w nieznane. Znam dobrze ten kraj na poziomie kulturowym, historycznym i sportowym. Wiedziałem, że na poziomie społecznym Roma jest absolutnie fantastycznym klubem, choć w historii piłkarskiej wygrała mało, mimo że było tu wielu świetnych trenerów i najwyższej klasy piłkarzy, również poważnych inwestycji. Gdy znasz realia Romy pytasz siebie, dlaczego wygrała tak mało. Czy to możliwe, że nie możesz zrobić niczego innego by pomóc klubowi, z nowymi właścicielami? Jeśli teraz zapytasz mnie czy żałuję, że dokonałem takiego wyboru, to odpowiem, że nie. Absolutnie nie.
Heh, jednak przez te dwa lata przeżyłeś momenty zniechęcenia.
– Frustracji, to były momenty frustracji.
W drugim sezonie sprawy jeszcze się pogorszyły, jeśli chodzi o zasoby do dyspozycji.
– W pierwszym sezonie znałem sytuację, dzieliłem chęć właścicieli do rozwijania się i pomyślałem: ok, to dla mnie idealne. Profil trenera takiego jak ja, który wygrał bardzo dużo, zazwyczaj nie akceptuje z łatwością potencjalnie mniejszego projektu. Przychodzi mi do głowy tylko Ancelotti w Evertonie.
Wcześniej był jeszcze w Napoli.
– Gdy ktoś taki jak my akceptuje takie ryzyko, ludzie myślą „jest skończony”. Potem Carlo idzie do Realu Madryt i wygrywa wszystko co było do wygrania. Moje doświadczenie w Romie jest motywujące, bogate na wielu płaszczyznach. Dziś mam relacje z moimi graczami, które ciężko jest ustalić w innym topowym klubie.
Są ci, którzy myślą, że zaakceptowałeś Romę tylko dlatego, że po wszystkich swoich doświadczeniach, nie miałeś wiele ofert na rynku.
– To nie moje zmartwienie.
Co ciebie zatem martwi?
– Moje szczęście. Pewnego dnia komentowałem swoim współpracownikom w Trigorii pierwsze słowa, które papież wypowiedział w Lizbonie. „Trzeba się śmiać, trzeba żartować, myśleć pozytywnie, trzeba kultywować poczucie humoru”. Przy moim stole jest to wszystko.
To wyjaśnia twoje objęcie w mediach społecznościowych wymyślonego środkowego napastnika.
– Czatami czytam też, że Mourinho prowokuje kierownictwo, że Mourinho jest magiem komunikacji.
Nie powiesz mi, że to nieprawda.
– Pamiętaj, że żartuję. Nuno, który jest tu z nami, wie jak się mają sprawy, skrzyżowane nogi zakładam na biurko dwadzieścia razy dziennie.
Tak, jednak w poprzednim sezonie miałeś włączony komputer, przed nim skrzyżowane stopy, podkreślając niemożliwość robienia zakupów.
– Za tym nie poszły jednak żadne moje refleksje. Zdjęcie z wymyślonym napastnikiem zrobiłem tylko by się pośmiać.
Pośmiać się by się nie wkurzyć…
– W ostatnich tygodniach widziałem wstrząśniętych trenerów, jednego, który grozi odejściem, kolejnego, który z tego powodu odszedł. Jest trzeci, który żartuje z kibicami i mówi, że nie przeprowadzamy transferów. Nie ma w tym żadnej prowokacji, nie to było moim zamiarem.
Zatem, wszystko idzie dobrze.
– Nie wszystko, ale cieszę się również gdy są problemy. Wkurzam się przez godzinę, potem szybko wracam do bycia pozytywnym. Nie denerwuję się, nie grożę nikomu, nie mówią, że obiecali mi góry i morza i że nie widzę ani tego, ani tego. Tego, czego nie mogę zmienić, to moja natura, nie jestem kimś, kto opowiada głupoty. Jeśli chodzi o wymyślonego napastnika, to mogę ci powiedzieć, że nawet gdyby przyszedł w najbliższym tygodniu Mbappe, to byłoby za późno.
Wiesz, jak mówi się w Rzymie? Spij spokojnie, Jose.
– Chciałem przez to powiedzieć, że po 28 dniach pracy, 31 treningach, 6 meczach ogółem 37 spotkaniach, dodatkowo z analizami taktycznymi i tak dalej, brak posiadania napastnika jest problemem. Przy tej okazji, nie chcę stwarzać problemu Belottiemu, zostaje i rozegra dużo bardziej produktywny sezon. Po odejściu, w cudzysłowie, Tammyego, znaleźliśmy się w sytuacji, jakiej nie chciałby żaden trener na świecie. Niemożliwym jest powiedzieć, że jestem zadowolony. Jednak utrzymywanie, że znajduję się w stanie otwartej wojny z właścicielami, z Pinto, że nie jestem zadowolony, jest błędem. Pinto wie, że mamy opóźnienia w mercato, również właściciele to wiedzą. Na koniec cierpią naprawdę ci, którzy pracują i którzy muszą wyjść na boisko z Salernitaną, gdzie trzeba umieścić na boisku najmocniejszą drużynę. Nie jestem wkurzony, nie jestem w stanie depresji. Żartują, jak chciał papież, zwłaszcza w trudnych momentach. On powtarza, że problemy są częścią życia, bez trudności ciężko jest uzyskać wiele szczęścia. Dwadzieścia lat temu wywołałbym burzę, dwadzieścia lat temu byłem wkurzony. Z pierwszej Chelsea odszedłem, gdyż byłem naprawdę w stanie wojny z dyrektorem sportowym. Nie lubiłem go, nie mieliśmy dobrych relacji, mercato było fatalne, to był 2008 rok. Dziś mamy 2023 i jestem kimś innym.
Pomówmy o twojej relacji z Tiago Pinto. Wyjaśnij to raz na zawsze.
– To dla mnie nowa rzecz. Ludzie mogą mieć różną percepcję, ja jednak zawsze miałem świetne relacje z klubami, w których byłem. Odchodziłem z powodu moich decyzji, gdy nadszedł moment. Za wyjątkiem Tottenhamu, gdzie zostałem zwolniony dwa dni przed finałem, co było nieprawdopodobną rzeczą.
Fakt, że jesteś świetnym komunikatorem, zawsze odsuwał na drugi plan wielkość techniczną. Często zarzuca ci się słabą jakość gry.
– Sport uprawia się by wygrywać, nawet jeśli jesteś w zespole o mniejszej jakości czy występujesz w sporcie indywidualnym. Gdy Jacobs zmierzy się na 100 metrów z chłopcem, który biega 12,5 sekundy, to wiadomo, że chłopiec nie ma szans by go pokonać. Jeśli jednak tego dnia Jacobs dozna kontuzji po 10 metrach, chłopak będzie miał szansę wykorzystać szansę. Nigdy nie startuje sie by nie wygrywać. Ilekroć słyszę o jakości bez zwycięstw, jest to dla mnie jedno z największych kłamstw świata. Wykorzystując media społecznościowe, przekazuje się odurzające koncepcje i oceny. Postacie bez tytułów podają się za świetnych trenerów, z kolei ja wierzę, że prawdziwą wartość odzwierciedla twoja kariera. Gdy zakończy się generacja Carlo, moja i innych w podobnym wieku, którzy wygrali tak dużo, wątpię, że znajdą się tak długie i pełne w sukcesy kariery. Nowe zjawiska zostaną szybko przeżute. Dziś dobry trener pojawia się bardzo szybko i z taką samą szybkością jest zastępowany przez kolejnych tymczasowych fenomenów. Wcześniej był pragmatyzm wyników, który sprawiał, że trener jest świetny, okrucieństwo porażki zmuszało profesjonalistę do pójścia do drużyny A, B, C, aby walczyć i postarać wrócić się na poprzedni poziom.
Co z ciebie zrozumieli kibice Romy? Przywiązanie do Mourinho jest niesamowite.
– Zrozumieli to co inni kibice w innych moich drużynach. Tylko w Tottenhamie tego nie czułem, nie było empatii, ale to był też okres Covid, stadion był pusty. Ciężko było stworzyć jakieś relacje. Kibice Romy zrozumieli jedną, bardzo, bardzo prostą rzecz: gdy przychodzę na jakieś miejsce, zakładam koszulkę i nie zdejmuję jej przez cały dzień, zamieniam jedynie na piżamę, staram się zrozumieć publiczność, jej dziwactwa, słabości, jej siłę, to co może się jej podobać, co jest ważne by stać się jednym z nich. Na ulicach kibice Interu pozdrawiają mnie zawsze radośnie, w Madrycie też, nasz hotel w Algarve był pełen Anglików z Chelsea. Kibice mnie prześladowali, legenda, legenda, legenda, zdjęcia, autografy. Potem spotkałem Meksykanina, kibica Realu, tak samo mnie traktował. To mój trzeci sezon w Romie, nie często się to zdarza.
Tak, to niezwyczajne.
– Dwa lata przyniosły dwa finały europejskich pucharów. To były dwie inne drogi, z wieloma problemami na wielu poziomach, myślę, że ludzie zrozumieli, że jestem jednym z nich. W książce, którą o mnie napisałeś, rozmawialiśmy o mojej zmianie. Dziś jestem dużo mniejszym egoistą, bardziej altruistą. Gdy trener z 25 tytułami, dziś 26, przybywa do miasta, do klubu, spotyka ludzi, którzy nie wygrali za dużo, musi znaleźć się od razu w harmonii z nimi i zespołem.
W rzeczywistości to dwa różne zawody. Trener i motywator.
– Gdy trenujesz historycznie topowy klub, gracze mają do nauczenia się tylko jednej rzeczy czyli gry zespołowej, gdyż są mocni, doświadczeni, posiadają niesamowitą jakość. Czasami to ja uczyłem się czegoś od piłkarzy. Zapytaj Allegrego, Carlo, Ranieriego, na pewno powiedzą ci, że w trakcie kariery nauczyli się też od graczy, gdyż na boisku mają inną percepcję niż my. Ja przybyłem do Romy i musiałem stworzyć graczy, których nie było, „dzieciaki”, których wprowadziłem do pierwszej drużyny, nie istnieli. Weszli do grupy, której starał się przekazać odpowiedzialność zwycięstw. Nawet jeśli nie wygrywamy i jeśli często przegrywamy, naszym celem jest nauczyć się wygrywać. Intryguje mnie sprzeczność między naszymi ambicjami a potencjałem. Wolę taką sprzeczność, naszym celem jest wygranie najbliższego meczu, wolę nie mówić, że posiadamy większe cele. Jeśli zmuszą mnie bym powiedział jakie są konkretne cele, wówczas będą niższe niż nasze ambicje, które są mniejsze niż to co chcemy rozwinąć na poziomie mentalności.
Szczególnie w tym sezonie miałeś fatalne relacje z instytucjami i sędziami. Mówili ci, że jesteś niegrzeczny, jesteś prowokatorem, że twoja ławka zawsze jest zbyt wzburzona. To strategia?
– Jeśli rozdzielimy UEFA i Włochy, czuję się dużo lepiej gdy mówię o UEFA niż o Włoszech. We Włoszech poczułem się zaatakowany, naruszono moją wolność jako człowieka, nie moją wolność jako wielkiego trenera, gdyż w tych sytuacjach nie ma wielkich i małych, wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi. Nie czuję się tutaj w swojej skórze. Obawiam się kolejnych zawieszeń, boję się, że będę musiał ponownie słuchać czy czytać to co przez ostatnie dwa lata. Jeśli powiesz mi Jose, pomówmy o Budapeszcie, to ok. Jeśli jednak zapytasz mnie o Włochy, porażki polityczne, opinie wypowiedziane przez ludzi i również otrzymane zniewagi, to mnie właśnie wkurza. Powiedziałem o strachu, być może strach to zbyt wielkie słowo, dyskomfort jest tu lepszy. Myślę, że powinienem być potraktowany inaczej na poziomie instytucji, jako człowiek z wielkim międzynarodowym doświadczeniem, który trenował w Anglii, w Hiszpanii.
Prawdą jest jednak, że zawsze miałeś konfliktowe relacje z sędziami.
– Powiedziałem Chiffiemu dokładnie to samo co Modric powiedział Orsato. Uwielbiam Modrica, ale nie zgadzam się z tym jak mówi, że Orsato to słaby sędzia. Orsato jest świetny. Powiedziałem swoje o Chiffim i widzieliście konsekwencje. Modric powiedział to po półfinale Mundialu i dotarło to do miliardów, ja po meczu Monza-Roma. Cóż, zdobywca złotej piłki nie został zawieszony, ja znalazłem się pod pręgieżem. Jeśli chcesz, porozmawiamy o Budapeszcie.
Cztery kolejki zawieszenia.
– Budapeszt, z ludzkiego punktu widzenia było to jedno z najpiękniejszych doświadczeń w mojej karierze, gdyż widziałem rzeczy piękne, widziałem procesję romanizmu, widziałem ludzi, którzy przez cały tydzień nie jedli dobrze by być obecni, widziałem solidną grupę graczy, ludzi, którzy pracują blisko nas, w Trigorii, z niesamowitą pasją. Widziałem ludzi, którzy zmierzali za absolutnie fantastycznym marzeniem i widziałem smutek porażki. Bobby Robson powtarzał mi często, że w momencie smutku musisz myśleć o radości tych, którzy wygrali. Podążyłem za jego wskazówką, chciałem być tylko blisko naszych ludzi i uszanowaliśmy radość kibiców Sevilli, podziękowaliśmy naszym hiszpańskim kolegom, zachowaliśmy się na boisku właściwie, z niesamowitą pokorą.
Potem jednak zszedłeś do tunelu, aby powiedzieć coś sędziemu Taylorowi.
– Taylora tam nie było.
Jak to nie było?
– Taylor został na stadionie i dzień później spotkali go na lotnisku.
Przepraszam, do kogo skierowałeś tamte „pieprzona hańba”…?
– Byli inni, nie Taylor. Był sędzia techniczny, asystenci, Rosetti i Howard Webb, dyrektor techniczny sędziów z Premier League, Taylora tam nie było. Powiem ci, że z ludzkiego punktu widzenia to było niesamowite doświadczenie, fantastyczne, również dlatego, że przegrałem pierwszy finał. Znałem tylko stronę europejskiego świętowania, tej drugiej nie przeżyłem. Dlatego powiem, że trochę się wzbogaciłem z ludzkiego punktu widzenia.
Wróćmy do Taylora.
– Powiem powiem ci co się stało, prawdę. Zakończył się mecz, wyszedłem na boisko z moją rodziną i rodzinami graczy, widziałem jak wielu ludzi płacze, ja nigdy nie płaczę po meczu… Wszystkie te emocje absorbuję. Wróciłem, gdyż chciałem być z moimi graczami w tym momencie absolutnego smutku. W tej chwili poczułem, że muszę być ojcem rodziny, dlatego powiedziałem do drużyny: „zostaję z wami również w przyszłym sezonie”. Reakcje chłopaków była niesamowita, w tamtym momencie wszystko się zakończyło.
Myślałeś o odejściu?
– Nie.
Hmmmm…
– Zawsze wykonywałem swoją pracę bez myślenia co będzie potem.
Masz jeszcze rok kontraktu.
– Wiesz jak to jest z kontraktami na gorąco. Gdy wszystko się skończyło, udaliśmy się do szatni, zszedłem do garażu i była tam grupa sędziowska. Mam dobre relacje z Webbem, jak z Rosettim. Obydwaj sędziowali moje mecze, Webb nawet finał Ligi Mistrzów z Interem w Madrycie. Wiem, że nie byłem elegancji, ale nie chciałem nikogo obrazić. Poszedłem do Rosettiego i powiedziałem mu „arbitrze, jak to nazwiesz?”, „arbitrze to karny czy nie karny?”. Rosetti powiedział to co robią zazwyczaj sędziowie, nie odpowiedział. Powtórzyłem pytanie Webbowi, położył mi rękę na ramieniu i powiedział „Jose, tak, to jest karny”. Webb zrobił to co chciałbym by zrobił Taylor. Gdyby Taylor lub ktoś za niego przyszedł po meczu do nas, do płaczącej szatni i powiedział „pomyliłem się, pomyliliśmy, przykro mi”, to nie tylko sprawa skończyłaby się w tamtym miejscu, ale miałby nasz szacunek, nasz podziw. Wszyscy popełniamy błędy, może w tym meczu popełniłem je też ja. Taylor jest dobrym sędzią, by nie powiedzieć bardzo dobrym, miałem z nim dobre relacje w Anglii, wydaje się być dobrym człowiekiem, nigdy nie kwestionowałem jego uczciwości. Chcę tylko powiedzieć i zawsze będę mówił, że z tym karnym Roma mogła wygrać. Przed karnym nie podobało mi się wcale prowadzenie przez niego meczu, nie podobały mi się jego wybory techniczne, dyscyplinarne, jednak nadal myślę, że jest świetnym sędzią i jeśli w przyszłym sezonie będziemy go mieć w naszy meczu, to nie ma żadnego problemu, jestem szczery.
Zabrali ci trzy/czwarte meczów w fazie grupowej.
– Dzień później zdarzył się epizod na lotnisku, z którym nie miałem nic wspólnego. To była reakcja grupy kibiców, mnie tam nie było. Z dużym moim zaskoczeniem, dwa dni później dostałem wiadomość od przyjaciela z UEFA, która była dla mnie w ostatnich latach przyjacielem wszędzie. „Jesteś wielkim człowiekiem piłki, jednak dam ci wskazówkę, ocenzuruj publicznie zachowanie kibiców Romy na stadionie, mówię ci jako przyjaciel”. Odpisałem: „jeśli UEFA lub Taylor przeproszą kibiców Romy, ja skrytykuję ich zachowanie na lotnisku i przeproszę”. Zaraz potem poszedłem do klubu i powiedziałem: „od dziś aż po pojawienie się sankcji, to ja będę skupiał się na sędziowaniu i na zachowaniu smutnych kibiców na lotnisku, a także na moim zachowaniu w garażu. Jednak teraz właśnie potrzebuję waszego wsparcia i silnej komunikacji z waszej strony!”. Jeśli zapytasz mnie co przez dwa lata i dwa miesiące czułem, że było najbardziej kruche w Romie, to odpowiem, że nie odejście Mkhitaryana, którego bardzo lubiłem, że nie gra tylko czwórką środkowych obrońców, podczas gdy normalnie powinienem był mieć ich sześciu. Najsmutniejsze było nie być wspieranym przez kierownictwo w takich sytuacjach. Odsiedze cztery mecze zawieszenia, nie patrzę na UEFA negatywnie, to będą cztery mecze, w których poczuję sie jak kibic. Będzie ciężko nam, mi, drużynie, moim asystentom. Rapetti, trener od przygotowania atletycznego, jest bardzo lubami przez graczy, jest naturalnym liderem. Wiemy, że to bardzo bardzo ciężka misja. Jeśli Budapeszt był marzeniem, teraz kultywujemy kolejny, Dublin. Podejdziemy do rozgrywek by tam zajść.
Brak Friedkiów. Przez długi czas, miesiące, nie miałeś kontaktów z właścicielami.
– Właściciele to właściciele. Zawsze szanowałem właścicieli i ludzi, nie zależnie od roli. Czuję, że z ich strony jest duży szacunek do trenera. Relacje zawsze określa właściciel.
Zaczynasz sezon z tylko jednym rokiem kontraktu.
– To niczego nie zmienia. Przez kilka dni myślałem, wystarczy dzieciaków, dlaczego muszę budować na dzieciakach, jeśli w przyszłym roku już mnie tu nie będzie? Jednak od razu wszedł dobry Jose, Jose profesjonalista i uśmiechnięty, pozytywny: przede wszystkim pracuję dla klubu, po drugie dla tego klubu jest bardzo ważnym budować określone podwaliny. Jak widzieliśmy to właśnie młodzi w trudnym momencie dla Pinto, zagwarantowali niezbędne 30 mln euro, aby zmieścić się w strasznym porozumieniu podpisanym z UEFA. Jeszcze ważniejsze jest to jaką winę ponoszą dzieciaki, że mam tylko rok do końca kontraktu? Powiem ci teraz, że Pagano stanie się bardzo dobrym graczem, nie wiem czy Pisilli, gdyż widzę w nim jeszcze więcej dziecka, również jeśli chodzi o budowę fizyczną. Musi przejść przeobrażenie, jednak zawsze myśli właściwie. Pagano z kolei będzie jak Bove.
Wróćmy do relacji Tiago Pinto-Mourinho. Napisaliśmy wiele głupot?
– Tak.
Dziękuję, przedstaw je.
– Po pierwsze, jesteśmy razem praktycznie każdego dnia. Tak jak ja i ty teraz, on po jednej stronie stołu, ja po drugiej.
Znaliście się jeszcze zanim spotkaliście się w Romie?
– Nie, nie. Pinto pracował w Portugalii gdy ja pracowałem za granicą. Nigdy się nie spotkaliśmy. Mamy do siebie szacunek. Nie mówię mu po imieniu, nawet gdyby mógł być moim synem. Dla mnie jest dyrektorem. On robi co do niego należy, ja swoje, dla niego jestem trenerem. Nie zawsze się zgadzamy, to nie. On ma bardziej bezpośrednie i stałe relacje z kierownictwem, gdyż jest to część jego pracy. By wrócić do przeszłości, gdy odchodził Dzeko, było to ciężkie do zaakceptowania. Fatalnie Tammy doznał kontuzji 5 czerwca. Mówimy tu o sytuacji sprzed 63, 64 dni i podałem nazwisko, jedno, gdyż zawsze jestem bardzo obiektywny i pragmatyczny, jedno nazwisko, jednak powiedziano mi, że jego pozyskanie nie jest możliwe.
Morata?
– Powiem ci tylko, że nie chodziło o Mbappe.
Zatem Morata.
– Nie jest to Mbappe, jednak myślę zawsze, nawet gdy się nie zgadzamy, że Pinto chce tego samego co ja.
Jesteś tego pewien?
– Tak, jestem pewien. Wspólnym celem jest to by zespół osiągnął jak najlepszy możliwy wynik.
Słyszałem, że zmienisz coś z taktycznego punktu widzenia. Mówi się też o wyprowadzaniu akcji od tyłu.
– Nie jestem zazdrosny, ale są trenerzy – i byłem jednym z nich – którzy mogą mieć dokładnie to czego chcą, kropka, koniec historii. Mówię zawsze, żartując, chcę tego gracza, jednak jest zbyt kosztowny. Jeden prezydent mi odpowiedział: o piłce myśl ty, o liczbach ja.
To był Moratti.
– Nie. Abramovich. Jeśli to jest gracz, którego chcesz, to będziesz go miał, powiedział. Tym graczem był Michael Essien. Lyon żądał nienormalnej sumy. Podałem też inne nazwiska, drugą opcję, trzecią. Pozyskaliśmy Essiena. Chcę przez to powiedzieć, że gdy posiadasz taki przywilej, możesz decydować jak chcesz grać, możesz znaleźć alternatywne rozwiązanie, możesz zrobić wiele pięknych rzeczy. W przeciwnym razie musisz zaadoptować się do nowej rzeczywistości, do robienia rzeczy zgodnych z charakterystyką graczy. Nie ma innego sposobu. Jeśli poprosisz o gracza, który ci nie pasuje, jeśli zespół wyjdzie poza swoją jakość techniczną, sprawisz im problemy i nie uda ci się osiągnąć równowagi, jeśli chodzi o wyniki.
Pomówmy o Dybali.
– Gdy przyszedł 1 sierpnia i klauzula już nie obowiązuje, śpię spokojniej. Jest graczem wysokiej klasy i jest dla nas jak złoto, nie możemy się go pozbyć. Gdy byliśmy zmuszeni grać bez niego, gdyż był kontuzjowany, zmęczony czy wracał z meczów reprezentacji, wtedy mieliśmy poważne problemy. Nie zaskoczyła mnie jego jakość piłkarska. Jest fantastycznym graczem, ja ci to mówię, ludzie znają jego potencjał i jego potencjał jako człowieka nie jest gorszy.
Latem otrzymałeś dwie oferty z Arabii.
– Z Al-Hilal i Al-Ahli.
Co o nich myślałeś?
– Zanim zmierzyłem się z ofertami, poinformowałem właścicieli, wyjaśniając, ze nie mam zamiaru ich akceptować. To samo powiedziałem w domu. Z jednej strony czułem się jak więzień słowa danego graczom w Budapeszcie i kibicom po meczu ze Spezią, gdy potwierdziłem, że zostanę. Jeśli zapytasz mnie czy tylko to było powodem, to powiem, że nie, nie tylko.
To ostatecznie „nie”?
– Nie ostateczne. W przeszłości odrzuciłem jeszcze bardziej niesamowitą ofertę, której nie otrzymał żaden inny trener, gdy w Chinach oferowano mi ławkę reprezentacji narodowej i jednego z klubów, w których graliby wszyscy reprezentanci. To była nieprzyzwoita oferta ekonomiczna, nie z tego świata, poza wszelkimi parametrami.
W przyszłości widzisz siebie nadal w roli trenera topowego klubu?
– Jestem lepszy niż kiedykolwiek.
Ancelotti powiedział mi, że jeśli go w tym sezonie odeślą, Fiorentino pomyśli na pewno o tobie…
– Powiem ci, jako kibic Ancelottiego i madridista, że mam nadzieję, że zostanie na długo w Realu.
Mówią „Mourinho jest tylko wielkim motywatorem”. To zmniejsza twoją rolę, prawda?
– Jeśli powiedzą, że jestem wielkim motywatorem, taktykiem i trenerem na boisku, jeśli powiedzą to wszystko, to ok. Gdy zaczynałem, mówiłem oczywiście po portugalsku, jednak byłem w Barcelonie i mówiłem po katalońsku, kastylijsku, francusku, gdyż studiowałem ten język w młodości i po angielsku. Nie mówiłem jeszcze po włosku. W tamtych latach trener nie dołączał do gry młodych, to był całkowicie inny świat, mniej globalny, nie było wielu zagranicznych trenerów w innych krajach. Mówiłem w pięciu językach i ludzie pytali czy ten tutaj jest bardziej wykładowcą niż trenerem. 20 lat później uczenie się języków jest częścią kursów na dobrych trenerów. Przyklejano do mnie wiele etykiet.
Jak ważna jest taktyka?
– Jest ważna, ale gracze nie muszą być kluczem do taktyki, im lepsi są gracze, tym są bardziej wolni do wyrażania się. Jeśli masz mniej utalentowaną drużynę, wówczas musisz włożyć więcej pracy taktycznej, gdyż gracze muszą nauczyć się rozwiązywania problemów. Ja lubię mówić zawsze o strategii, co jest czymś innym, o planie gry. Zespołem, w którym pracowałem najmniej nad taktyką, był Real Madryt: 100 punktów, 34 wygrane, 2 remisy, 2 porażki, 121 zdobytych goli i różnica bramek 88. Di Maria, Higuain, Benzema, Ronaldo, Xabi Alonso, Modric, Ozil. Pracowałem nad dyscypliną i zasadami gry. Najwięcej nad taktyką pracowałem w Porto i w Romie.
Którego trenera z teraźniejszości lub przeszłości widzisz w sobie?
– Kocham trenerów z karierami, ja sam taki jestem. Jeśli mi powiedzą, że ten czy tamten jest świetny, odpowiem: „zobaczymy, miejmy nadzieję, że taki się stanie”. Nie mówcie mi, że dobry jest ktoś kto trenuje od roku czy dwóch lat, że coś wygrał w pierwszym sezonie, gdyż dla mnie bycie wielkim oznacza karierę pełną tytułów, a nie bycie trenerem na rok czy dwa i potem zniknięcie z mapy. Ancelotti wygrał pierwszy puchar międzynarodowy w 2003 roku i ostatni w 2023. Ja wygrałem w 2004 i w ostatni w 2022, to coś niesamowitego. Po 18-20 latach, jesteśmy ciągle pierwsi. Carlo jest dla mnie wielki. Ci, którzy są dobrzy dzisiaj, chcę by byli dobrzy również jutro.
Komentarze
"Chcę przez to powiedzieć, że gdy posiadasz taki przywilej, możesz decydować jak chcesz grać, możesz znaleźć alternatywne rozwiązanie, możesz zrobić wiele pięknych rzeczy. W przeciwnym razie musisz zaadoptować się do nowej rzeczywistości, do robienia rzeczy zgodnych z charakterystyką graczy. "
Dokładnie, jedni potrafią zaadaptować się lepiej inni gorzej. Mam wrażenie, że mamy trenera który nie potrafi tak kombinować, bo od lat był przyzwyczajony do innych warunków pracy. I nie chodzi mi o to, że Mourinho jest słabym trenerem, bo nie jest, tylko bardziej należy podzielić czy jest właściwym czy niewłaściwym trenerem dla takiego klubu jak Roma.
To dał jasny sygnał, że co by się nie działo jest za późno na napastnika i Belotti będzie grał od pierwszej minuty. To tylko potwierdza walkę o max top 5.
Zrezygnowany Mourinho i zdesperowany Pinto. Piękny portugalski duet u sterów.
Jedyne co mogę powiedzieć o tym wywiadzie to…, szacunek abruzzi i podziękowanie że ci się chciało :)
Dołączam się do podziękowań.
Mou to odpowiedni trener, cały klub musi po prostu z roku na rok uczciwie pracować i starać się robić większy progres niż konkurencja, od ludzi zarządzającym marketingiem po fizjoterapeutów a kończąc na piłkarzach. Uważam że jest rzeczą bardzo naiwną obwiniać trenera i dyrektora za cały obraz klubu. To jak w życiu ciężko z dnia na dzień dorobić się fortuny.
Żeby był progres musi być LM. Trener i piłkarze dali dvpy i nie awansowali mimo zarobków jakie mają. To nie naiwność tylko fakty.
Inni byli lepsi po prostu.
Tak byli, za dużo mniejsza kasę jak Lazio :)
No ale do czego dążysz? LM jest ważna ale nie konieczna żeby zbudować mocny zespół. Była mocna paka w Romie i regularne występy ale po paru złych ruchach z niej wypadliśmy. Inne zespoły jak Lazio coś budowały i im wyszło i teraz są w tym pucharze ale może być też tak ze SMS złamie nogę a Immobile się zatnie i znowu teoretycznie wszystko się może zmienić. Tutaj wszyscy obwiniają o błędy trenerów od czasu Di Francesco chyba… Ja nikogo tutaj bronić nie będę bo nikt mi za to nie płaci ale pojazdy po Pinto czy Jose są na wyrost. Liga włoska już dawno straciła swój blask i z roku na rok staje się coraz mniej atrakcyjna. Nikt już powoli nie chce tego oglądać i zostają ludzie z sentymentem jak ja czy Ty xD jeszcze niech araby grają w lidze mistrzów i najlepsze kluby z MLS i wtedy się zrobią jaja. Podsumowując Forza Roma ja na pewno w tym sezonie pojadę na jakiś mecz ale jestem tutaj, bo lubię ten włoski klimat i chciałbym mistrzostwa choć wiem ze szanse są bardzo niewielkie ALE cieszę się każdym spotkaniem gdzie jest komplet publiczności, gdzie można zobaczyć jakiś błysk Dybali czy Pellegriniego może wielki debiut na stałe w wyjściowej 11 Pagano? Albo awanturę Mourinho bo tego za jakiś czas już nie będzie :D
Dążę do tego że LM to podstawa…
Dzięki abruzzi za tłumaczenie. Długi i fajny wywiad rzucający światło na wiele spraw.
Może to tylko moje spostrzeżenie, ale Mourinho jest rozczarowany i zrezygnowany. Pogodził się z obecną sytuacją, wie, że to jego ostatni rok tutaj. Rozczarowany brakiem wsparcia ze strony właścicieli i zrezygnowany reakcją w mercato na kontuzję Abrahama. Teraz w sumie wie, że czego by nie powiedział, czego nie zrobił, to za rok i tak już go tu nie będzie, więc też nie będzie sie zbytnio przejmował, denerwował, tylko się "śmiał".
No niestety, dwa miesiące, a tu napastnika czyli gracza numer jeden, który powinien zostać sprowadzony, jak nie było, tak ni ma.
Wiadomo, że trochę przesadza z tym, że i Mbappe tu nie pomoże, bo po trzech kolejkach jest przerwa reprezentacyjna czyli taki napastnik może sporo popracować, poza tym nie jeden, nie drugi piłkarz przychodzili do drużyny na koniec sierpnia i szybko grali pierwsze skrzypce. Jednak takie całe przygotowania i zaznajomienie się z zespołem są dosyć ważne i raczej napastnik powinien być już ściągnięty na początku lipca. Bo tak to jest już czekanie na uda się, a może się nie uda, a z tym Brazylijczykiem to już w ogóle podwójny, albo potrójny znak zapytania.
A to, że nie ma właścicieli i kierownictwa, to już jest wiadome nie od dzisiaj, a od 2011 roku, gdy odeszła Rosella. Wiele trenerów to poruszało, najgłośniej Zeman, a teraz Mourinho. I o ile Friedkin, tak jak Pallotta, ma dziesiątki biznesów i nie chce zabierać głosu, tak chyba zatrudnia odpowiednich ludzi do tego. Natomiast na nas plują od 12 lat i nic z tym nikt nie robi. Jutro mogą napisać artykuł, że Roma kupiła dwa mecze i żadnej reakcji nie będzie, tak jak jest od razu reakcja Lotito, Marotty, De Laurentiisa i innych. Mi to najbardziej doskwiera w Romie odkąd są Amerykanie i przez nich zatrudniani ludzie.
Moim zdaniem ma rację. U Nas nawet Myybape kopał by się po czole i tak byłoby 6 miejsce :)
Niestety, przyjście Friedkinów nic nie zmieniło. Na początku była podjarka, bo chodzili na mecze, zatrudnili Mourinho, wydawało się, że są przeciwieństwem Pallotty, a okazało się, że mają więcej z nim wspólnego niż mniej. Komunikacja w klubie poraża i aż niemożliwe, że nikt nic z tym nie robi. Wszystko tu kuleje. Kolejni Amerykanie, takie rekiny biznesu, a ośmieszają się przy podpisywaniu umów sponsorskich. Wyniki wynikami, ale takie przypadki jak z Digitalbits, czy śmiesznym tourne w Koeri, nie świadczą dobrze o naszych dyrektorach.
Podobnie uważam napastnik teraz może niczego nie zmienić, zespół mamy jaki mamy, Jose liczy na jedność i siłę zgrania zespołu, jeśli to zafunkcjonuje to może nie będzie źle. Szkoda tylko że w tym sezonie nie mamy czym straszyć, transfery dosyć przeciętne, no ale zobaczymy, chodź wyjątkowo w tym roku nie wierze w top4.
Dziwni Ci nowi właściele zainwestowali sporo kasy kupując klub ale w zasadzie po przyjściu Franklinów odchodzą zawodnicy np w sumie za małą kasę(np Zaniolo) i nie biorą nikogo w zamian. Niezależnie od wyniku bo sezon może być lepszy i gorszy (zależy od wielu czynników) kadrowo Roma jest coraz słabsza i na prawdę jak się zadomowi w środku tabeli to nikt nie zaczeka i czołówka odjedzie. Finasowe Farplay to jest jak zawsze wymówka każdy to może bez problemu obejśc kontraktami sponsorskimi. jaki cel mieli Franklinowie kupując ten klub? dali sporo kasy i nawet na początku nie sypnęli groszem. Wyglądają jak typowi właściele klubu piłkarskiego tużprzed jego sprzedażą.
Ogromny ten wywiad! :) Cóż, mówi jak jest. Mou ma już takie nazwisko że nie potrzebuje mydlić oczu. Ale spokojnie. Gorsze czasy z Romą przechodziliśmy. Mieliśmy taki zajb* skład z Cycem wiecznie skacowanym i takie tam. Tylko kibice jacyś spokojniejsi się zrobili, mają naprawdę ogromną cierpliwość do Mou. Z drugiej strony, facet w dwa lata dał nam dwa finały – no ku* nie pamiętam czegoś takiego. Byliśmy czarnym koniem LM swego czasu z półfinałem, ale na to się złożyło parę lat solidnej pracy Sabatiniego który handlował i kombinował jak mało kto.
P.S. Friedkiny poprzedniego lata wyłożyli całkiem przyzwoite pieniądze tylko to poszło w błoto.
Ostatni sezon w który kogoś kupili to 21/22 gdzie faktycznie wydano sporo kasy choć transfery od początku wydawały się bardzo wątpliwe. Ale w zasadzie to od dłuższego czasu kupują zawodników wątpliwych za sporą kasę natomiast dość szybko klub pozbywa się piłkarzy oddając ich za darmo. Najgorszy był jednak sezon 18/19 gdzie rozprzedano zespół pozybwając się Alisona, Strottmana i Niangollana zastępując Schickiem, Pastore Nzonzim i Olsenem. Okienko gdzie wydając 166 mln euro trafiono w zasiadzie tylko Zaniolo za 6,75 mln euro. Palotta w sumie to obracał sporą kasą tylko zamist dokupywać po cegiełce wymieniano pół zespołu licząc na same złote strzały. I obiektywnie Roma spaliła wielu piłkarzy nie wiem czy taki hejt np na Schicka czy Zaniolo był potrzebny.
Z Belottim jest ten problem, że on kompletnie do taktyki Mourinho nie pasuje, Mou potrzebuje albo takiego Lukaku, Zlatan czy Dzeko albo kogoś szybkiego i zwrotnego grającego jako polskrzydlowy…
Dla mnie taktyka z trójką w obronie jest fatalnym pomysłem przy niej trzeba mieć wahadłowych z jajami, a my mamy Zalewskiego który stracił jaja i kładzie się po każdym dotknięciu, Spina też wiesza się z tyłu a z przodu mało produktywny, prawa strona wygląda jeszcze gorzej, dodatkowo środkowi obrońcy w tej taktyce muszę co jakiś czas zabrać się z piłką i złamać linie zrobić coś nie konwencjonalego u nas tego nie ma swego czasu Benatia tak wchodził przy grze 4. No a potem mamy problem z kreowaniem akcji, no ale to się bierze już od tyłu.
Wywiad great job !
Właśnie dlatego mamy tego Ndicke on potrafi wyjść z piłką z linii obrony i pociągnąć kilka metrów w odróżnieniu do Ibaneza który jak wychodzi z piłką to śmierdzi szybką stratą i kontrą przeciwników.
Obym się mylił, ale moim zdaniem nic z Mourinho nie ugramy w tym sezonie. Powinien odejść po przegranym finale. To nie jest trener na klecenie za drużyny za drobne.