Lata 2005-2006: Roma Spallettiego i Calciopoli

Latem 2005 roku, po prawdziwej trenerskiej karuzeli, celem numer jeden dla włodarzy Romy było znalezienie trenera z klasą i autorytetem...

Luciano Spalletti. Zdj. asroma.com

Przez prawie cały okres transferowy w prasie przewijały się nazwiska m.in. Carlo Mazzone, Cesare Prandellego, Serse Cosmiego, jednak długo wyczekiwany wybór padł na byłego trenera Empoli i Udinese – Luciano Spallettiego, który obiecał nowy początek dla Romy. Kibice stołecznego klubu przyjęli ten wybór z zadowoleniem, aczkolwiek z dużym dystansem. Nic w tym jednak dziwnego – przecież każdy pamiętał o niefortunnych trenerskich roszadach w poprzednim sezonie. Spalletti rozpoczął swoją pracę z entuzjazmem, jednak wyniki drużyny wciąż były bardzo mizerne. Nowy trener nadal miał 100-procentowe poparcie władz klubu, aczkolwiek sfrustrowani kibice powoli zaczęli tracić wiarę w lepsze jutro.

Na przełomie 2005 i 2006 roku nadeszło, wydawałoby się, stracone dla Romy zimowe „okno transferowe”. Stracone, bo przecież zgodnie z nałożoną karą za nieprawidłowy transfer Phillipe’a Mexesa, stołeczny klub nie mógł wzmocnić swojego zespołu żadnym nowym graczem. Jednakże zakaz obejmował jedynie kierunek „do klubu”, natomiast Roma mogła swobodnie swoich graczy sprzedawać. I właśnie, kuriozalnie, sprzedaż Antonio Cassano do Realu Madryt stała się największym wzmocnieniem zespołu. Odejście konfliktowego gracza (przydomek Piotruś Pan) pozwoliło ekipie Spallettiego wziąć głęboki oddech i zacząć grać wprost koncertowo. Efekt? Seria aż jedenastu kolejnych ligowych zwycięstw. Dodatkowy smaczek temu wielkiemu wydarzeniu dodaje fakt, że ostatnie zwycięstwo z tej wspaniałej serii Giallorossi odnieśli kosztem lokalnego rywala – Lazio. Niestety, kapitan Romy, Francesco Totti musiał oglądać ten pojedynek z ławki rezerwowych, ponieważ nieco wcześniej, w meczu z Empoli, odniósł on bardzo poważną kontuzję – złamanie stawu skokowego. Jednak radość kuśtykającego o kulach „il Capitano” jak i wszystkich ludzi związanych z Romą była przeogromna. A sam Cassano na długie lata stał się w Rzymie symbolem chciwości i kaprysów.

Dalsza część rozgrywek w wykonaniu pozbawionego swojego lidera zespołu była zupełnie poprawna, jednak wystarczyło to do zajęcia na mecie sezonu 2005/2006 tylko 5. miejsca, które gwarantowało jedynie udział w Pucharze UEFA. Bój o Ligę Mistrzów został przegrany z Juventusem, Milanem, Interem i Fiorentiną. I gdy wszyscy byli już w Rzymie pogodzeni z wynikami rywalizacji, wydarzył się kolejny cud. Wybuchła największa afera w historii calcio, zwana potocznie Calciopoli, a przewrotnie Moggiopoli. Bo właśnie sternik Juventusu, Luciano Moggi okazał się niekwestionowaną „czarną owcą” włoskiej piłki. Zarzucono jemu, a więc także „jego” Juventusowi oraz Milanowi i Fiorentinie manipulowanie rozgrywkami Serie A. W procesie poszlakowym posypały się na winowajców ogromne kary, co pozwoliło Romie zostać wicemistrzem Włoch („scudetto” przyznano Interowi) oraz zagrać w upragnionej Lidze Mistrzów.

Warto też dodać, że podczas rozgrywanych w Niemczech finałów Mistrzostw Świata, „Squadra Azzurra” zdobyła tytuł najlepszej drużyny globu. Wśród zawodników mistrzowskiej ekipy znalazło się miejsce dla trzech Romanistów: Daniele De Rossiego, Simone Perrotty oraz powracającego do zdrowia po ciężkiej kontuzji Francesco Tottiego.

9 lipca 2006, Daniele De Rossi, Simone Perrotta i Francesco Totti zdobywają dla Włoch Mistrzostwo Świata. Zdj. asroma.com

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.