Pozostaje liderem defensywy. Zadebiutował przeciwko Genoi, a na stadionie Ferrarisa wyprzedzi Ferrarisa IV.
(Il Romanista — Lorenzo Latini) Bezpieczeństwo w okolicach Trigorii rymuje się z Gianlucą Mancinim. Przynajmniej od pięciu lat, czyli od momentu, gdy toskański obrońca (pozyskany z Atalanty za około 21 milionów euro) przybył do Rzymu. Zadebiutował w meczu z Genoą, która notabene jest najbliższym przeciwnikiem Romy: wówczas grano na Stadio Olimpico; było to 25 sierpnia 2019 roku, a „Mancio” wszedł na boisko w 66. minucie, zastępując Juana Jesusa. Roma zremisowała 3-3 z „Gryfami”, ale już w kolejnym spotkaniu (derbowym remisie 1-1) Gianluca stał się podstawowym zawodnikiem.
Teraz znów czeka go starcie z Genoą, 230 meczów później: Mancini stał się liderem na boisku i w szatni, filarem zespołu oraz idolem kibiców. Z 231 występami dogonił legendę Romy, Attilia Ferrarisa IV, pierwszego kapitana klubu, w klasyfikacji wszech czasów. I tak się składa, że to właśnie na stadionie noszącym imię wielkiego „Tilia” Mancini go wyprzedzi, mierząc już w kolejną ikonę Romy: „Fornaretto” Amedeo Amadei, który z 234 występami zajmuje 31. miejsce na liście. To nazwiska, które zapisały się złotymi zgłoskami w historii klubu, od jego początków aż po lata chwały Testaccio i pierwszy tytuł mistrzowski. Nasz numer 23 z pewnością jest dumny z tego, że jego nazwisko pojawia się obok tak wielkich postaci jak Ferraris IV i Amadei, zwłaszcza że z czasem stał się – jeśli nie rzymianinem z krwi i kości – to prawdziwym romanistą. Obecnie jest ósmym obrońcą z największą liczbą występów: wyprzedzają go takie legendy jak Losi (455), Aldair (436), Santarini (431), Nela (397), Panucci (315), Candela (289) i Mexes (267). Prawdziwe ikony.
Dobra rywalizacja
Od chwili przybycia do Romy, Mancini był praktycznie nie do zastąpienia: po części ze względu na jego umiejętności, ale też z braku wartościowych alternatyw dla niego i Smallinga. Potwierdzają to liczby: od 2019 roku Gianluca zagrał w 86% wszystkich oficjalnych meczów (231 na 269); gdy nie pojawiał się na boisku, najczęściej z powodu kartek lub kontuzji, rzadko przez decyzje trenera. Chociaż ciągłość gry pozwoliła mu się rozwijać, to często musiał zaciskać zęby i grać mimo problemów zdrowotnych: w zeszłym sezonie pubalgia zmusiła go do występów bez możliwości normalnych treningów przez kilka tygodni.
Sytuacja powinna ulec poprawie w tym roku: po odejściu Smallinga, Llorente i Kumbulli, „Mancio” ma teraz u boku – oprócz Ndicki – dwóch wartościowych partnerów. Jednym z nich jest Mario Hermoso, 29-letni zawodnik, przez lata podstawowy obrońca Atlético Madryt; drugim natomiast Mats Hummels, który wkrótce skończy 36 lat, ale jeszcze kilka miesięcy temu prowadził Borussię Dortmund do finału Ligi Mistrzów. To doświadczeni gracze o międzynarodowej renomie, dzięki którym możliwość odpoczynku dla Manciniego nie jest już abstrakcją. Ale nie w meczu na Marassi: tam z pewnością zobaczymy go na boisku, prowadzącego defensywę, jak to już wielokrotnie robił. Czas na odpoczynek nadejdzie później.
Komentarze
Mancini z Atalanty za 21 mln? Łącznie to tam było nawet 26-27 mln, to nie był tani orzeszek :)
Choć Manciniemu czasem się przegrzewa, to moim zdaniem on powinien być boiskowym kapitanem w najbliższym czasie. No chyba że Hummels go posadzi 😅
Hummels jak utrzyma podobny poziom jak w zeszłym sezonie to go wciągnie lewą dziurką.
Hummels jest w takim wieku, że jak się rozsypie, to nawet Święty Mikołaj z Niepokalaną Panienką i zastępy aniołów, go do kupy nie poskładają.
"Losi (455), Aldair (436), Santarini (431), Nela (397), Panucci (315), Candela (289) i Mexes (267). Prawdziwe ikony." A teraz jest… Mancini. Jakie czasy taka "ikona"…
I jak go nie lubić, pomimo tych wylewów i odpałów, które przyznać trzeba, zdarzają mu się coraz rzadziej.
Trzeba przyznać, że ostudził banię. Pamiętam jak za Mourinho przez kilka meczy grał z ryzykiem zawieszenia i kilka meczy wogle nie dyskutował z sędziami, grzeczniutki, bez kartki.