Walka o Ligę Mistrzów wchodzi w ostatnią fazę, a Roma, choć zrobiła już swoje, musi teraz liczyć na innych. I właśnie dlatego w tę niedzielę wszyscy będziemy patrzeć na Wenecję — z nadzieją większą niż kiedykolwiek.

Po zwycięstwie nad Milanem i upragnionym przekroczeniu granicy 63 punktów, która przez lata była dla nas przeklęta niczym fatum, Roma nadal pozostaje w grze o Ligę Mistrzów. Ale choć udało się przełamać stary schemat i dopisać 66. punkt do naszego konta, to nie wszystko zależy już od nas. Przed nami jeszcze ostatni akt tego sezonu – mecz z Torino – jednak nawet komplet punktów nie zagwarantuje nam czwartego miejsca, jeśli w innym zakątku Italii nie wydarzy się coś niecodziennego.
Juventus, który sam sobie rzuca kłody pod nogi
Choć Juventus cały czas zajmuje ostatnie miejsce premiowane grą w Champions League, ich forma przypomina bardziej sinusoide niż marsz po wielkość. Kibice bianconerich sami przyznają, że w tym sezonie „nie mają łatwych spotkań”, a ich drużyna potrafi zagrać kompletnie bez pomysłu przeciwko rywalom, których powinni rozstawiać po kątach. W pierwszej serii spotkań Juve uratowało remis z Venezią (2:2) po bramce Vlahovicia z karnego w 90+5 minucie. Wenecja nie oddaje łatwo punktów. Właśnie dlatego nadzieja żyje.
Juve jedzie do outsidera z Wenecji. I to wcale nie na romantyczny rejs gondolą, ale na przeprawę o wszystko — zarówno dla nich, jak i dla gospodarzy.
Venezia gra o życie
Jeśli Venezia, która wczoraj została upokorzona przez Cagliari (0:3) urwie punkty Juventusowi przy zwycięstwie Romy, awans do Champions League będziemy mogli zawdzięczać osobie Eusebio Di Francesco. Siedem lat temu to on prowadził nas przez europejskie noce aż do półfinału z Liverpoolem. Dziś, już nie jako nasz trener, lecz jako szkoleniowiec Venezii, znów może pośrednio wprowadzić Romę do elity.
Po klęsce na Sardynii Venezia stoi nad przepaścią. Przegrana oznacza dla nich koniec przygody z Serie A i brutalny powrót do Serie B. Nóż na gardle sprawia, że nie mają już nic do stracenia, a wszystko do wygrania. Muszą zagrać odważnie, z pasją i sercem — i tak właśnie, miejmy nadzieję, wyjdą na murawę przeciwko Juventusowi. Jednocześnie, by się utrzymać, muszą liczyć na potknięcia Empoli i Lecce.
To nie będzie mecz na przeczekanie. Obie drużyny muszą grać w otwarte karty: Juve nie może pozwolić sobie na remis, jeśli chce mieć pewność awansu, a Venezia potrzebuje zwycięstwa jak tlenu. W tym pojedynku nie ma miejsca na kalkulacje.
Roma czeka i… wierzy
Roma zrobiła już krok, który przez ostatnie miesiące wydawał się poza zasięgiem – przełamała stagnację. Claudio Ranieri, żegnany przez Olimpico jak bohater z dawnych lat, zostawił nas z nadzieją. Teraz piłka jest po stronie innych.
Nam wystarczy zwycięstwo nad Torino — i choć nie będzie to spacerek, mamy argumenty, by po nie sięgnąć. Jeśli Venezia zdoła zatrzymać Juventus choćby na remis, to właśnie my zajmiemy czwarte miejsce. Powtórka z sezonu, gdy Di Francesco doprowadził nas do półfinału Ligi Mistrzów? Dlaczego nie? Historia lubi się powtarzać, zwłaszcza gdy piszą ją ludzie z przeszłością w Rzymie.
W niedzielę wszystko rozegra się równolegle — Roma zagra w Turynie, Juventus w Wenecji. Dwa różne mecze, ten sam ciężar. Nie będzie już miało znaczenia, kto miał lepszy sezon, więcej punktów po drodze czy większe nazwiska w składzie. Na 90 minut znikną wyliczenia, oczekiwania i narracje. Zostanie tylko piłka, emocje i czekanie na sygnał z drugiego stadionu. Tego dnia będziemy sobą — kibicami Romy. Ale przez chwilę, gdzieś w środku, kibicować będziemy też Venezii. Bo ich nadzieje są nadziejami naszymi.
I może to już nie tylko kwestia tego, kto awansuje do Ligi Mistrzów.
W obliczu ogromnych oczekiwań i pieniędzy, może trafniejsze jest inne pytanie: na kogo czeka śmierć w Wenecji?
Komentarze
W tym roku pokonali Violę, zremisowali z Lazio, Napoli, Atalantą, czyli w sumie lepiej niz Roma xD. Do 95 min prowadzili z Juve w poprzednim spotkaniu….
No najpierw to My wygrajmy :)
Jedno jest pewne, Venezia będzie z nożem na gardle, więc Juventus nie będzie miał lekko. Takie drużyny potrafią być niesamowiście zmobilizowane w obliczu realnego spadku z ligi. Jednak tak jak pisze Totnik, najpierw to my wygrajmy 😇
Najgorsze jest to, że Wenecja będzie jednym uchem na innych stadionach.
Ja czuję spokój i że będzie dobrze.
-Czy Torino się podłoży? Może nie, ale może tak, włosi lubią robić drugiej drużynie z miasta na złość.
-Czy Venezia powalczy? Na pewno, poza tym Di Francesco też będzie chciał Romie pomóc.
Juve ma naprawdę ciężką przeprawę.
Torino miałoby pomoc Juve ?? Chyba wręcz przeciwnie ?
Totnik. Ty musisz zacząć czytać ze zrozumieniem.
Spróbuj jeszcze raz, wierzę w Ciebie.
Z całym szacunkiem Bracia ale na prawdę wierzycie że juve położy się ze spadkowiczem? Wiem że romantyczna historia itp. Ale zejdźmy na ziemię…
Wiara czyni cuda 😀 a cud już jest że jesteśmy w takiej sytuacji jakby Claudio przyszedł zamiast Jurica to byśmy wieżyli w scudetto
Nikt nie pisze, że się juve położy. Ale przeprawę będzie mieć cięższa, niż my z Torino.
Nie ma szans, że Venezia ugra remis.
Chociaż punktowanie Romy w 2025 pokazuje, że cuda istnieją.
Jako kibic Milanu całym sercem jestem za Romą w LM. Juventus już wystarczającą ilość razy prześlizgiwał się po kasę do LM po fatalnym sezonie. Forza Venezia!