W oczekiwaniu na oficjalne potwierdzenie przybycia Dybali ze strony Klubu (ciągłym tekstem, w jednej wiadomości), Tiago Pinto kontynuuje prace, tym razem skupiając się nad wzmocnieniem środka pola Giallorossich.
Tiago Pinto kontynuuje pracę nad wzmocnieniem Romy. Po tym, gdy dosyć niespodziewanie Giallorossim udało się wyprzedzić konkurencje w postaci Interu oraz Napoli w walce o Dybale priorytetem ponownie zostaje znalezienie zawodnika do wzmocnienia środka pola.
Celem, który wydaje się być numerem jeden na liście Portugalczyka jest Mario Pasalic. Roma próbuje się do niego dostać, jednak sytuacja nie jest prosta, gdyż zawodnika ceni zarówno klub, jak i trener Gasperini. Dyrektor generalny spotkał się wczoraj z Atalantą w celu omówienia potencjalnych ruchów transferowych między obydwoma klubami, jednak drużyna z północy Włoch nawet nie podjęła rozmowy na temat Chorwata i od razu skierowała rozmowy w kierunku ewentualnej wymiany między Carlesa Pereza na Alekseja Miranczuka. Strony nie posunęły się dalej.
Przede wszystkim dlatego, że Roma jest zdecydowana nie rezygnować tak łatwo z Pasalica, ale również ze względu na sytuacje Carlesa Pereza. Hiszpański pomocnik, który wczoraj pojawił się na boisku w ostatniej części przegranego (3-2) meczu towarzyskiego ze Sportingiem Lizbona, wydaje się być przeznaczony dla Celty Vigo. Jeszcze wczoraj wieczorem nastąpiło przyspieszenie w sprawie powrotu do La Liga byłego skrzydłowego Barcelony. Informację o tym podał Il Messaggero.
Realna alternatywa dla Palasica w tej sytuacji może być Saul Niguez z Atletico Madrid. Po jego doświadczeniu w Chelsea Colchoneros mają zamiar się go pozbyć przynajmniej na przyszły sezon, do tego stopnia, że są nawet skłonni oddać go na zasadzie darmowego wypożyczenia. Roma się nad nim zastanawia, ale to, co blokuje Tiago Pinto to przede wszystkim pensja. Iberyjczyk zarabia bowiem 7 milionów euro netto za sezon, co jest kwotą niepasującą do pomysłów Giallorossich. W ten sposób ewentualne porozumienie jest nadal zablokowane.
Komentarze
Saul fajna opcja, ale nie z taką pensją;)wołabym Pasalica…
Tak wysokie pensje niesamowicie blokują wielu piłkarzy – z jednej strony reprezentują topowe kluby, które płacą im spory hajs, ale z drugiej nic nie grają. Aby pójść na kompromis i na prawdę zacząć grać w meczach, to muszą zmienić klub, często w gorszej lidze, przy nagłym spadku wynagrodzenia o połowę lub więcej.
Powstaje paradoks w którym gracz chce grać, klub chce sprzedać, jest chętny zainwestować, ale tylko jak pensja spadnie o połowę lub więcej i wtedy obydwie strony blokują siebie nawzajem.