Z dziewięcioma kolejkami do końca sezonu, Roma staje przed wyzwaniem walki o europejskie puchary. Kapitan drużyny ma poprowadzić zespół, który zmaga się z brakiem Dybali.

Il Romanista (Simone Valdarchi ) Najlepsze zakończenia to te, które zaskakują. Zwroty akcji potrafią całkowicie odmienić sytuację, która wydaje się nieunikniona. Historia Romy i Lorenzo Pellegriniego – niezależnie od jej finału – pozostanie piękną opowieścią. Jednak od kilku miesięcy wszystko wskazuje na to, że zmierza ona ku nieuchronnemu końcowi.
Najpierw pojawiły się niesłuszne oskarżenia pod adresem numeru 7 po zwolnieniu Mourinho, a następnie De Rossiego. Później przyszły gwizdy z trybun (z wyjątkiem Curva Sud) oraz kolejne mecze spędzone na ławce pod wodzą Ranieriego. Zbyt wiele sygnałów, by traktować je jako przypadek – to raczej dowody na narastające napięcia.
Do tego dochodzi kontrakt wygasający w czerwcu 2026 roku oraz napięte relacje z klubem po konflikcie związanym z zwolnieniem De Rossiego, kiedy to Souloukou pominęła Pellegriniego podczas rozmowy z drużyną. Wydaje się więc, że rozstanie jest nieuniknione.
Jednak futbol – jak każda dobra historia – jest pełen zwrotów akcji i drugich szans, które często pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Kontuzja Dybali, najlepszego piłkarza Romy, może okazać się właśnie taką szansą dla Pellegriniego. Uraz ścięgna w lewej nodze wykluczył Argentyńczyka do końca sezonu, pozostawiając drużynę bez kreatywności w kluczowym momencie rozgrywek.
Przed Romą dziewięć ostatnich kolejek, w których musi walczyć o miejsce w europejskich pucharach – strefa Ligi Mistrzów jest zaledwie cztery punkty dalej. Nie można się teraz zatrzymać, a Ranieri już pracuje nad nową strategią bez Dybali. Oprócz młodych talentów, takich jak Baldanzi i Soulé, którzy w ostatnich tygodniach imponowali formą, Sir Claudio zamierza postawić na kapitana.
Słabszy okres i mecze spędzone na ławce nie zmieniają faktu, że Pellegrini wciąż nosi opaskę kapitańską i ma niepodważalne umiejętności, co potwierdzają jego statystyki: 312 występów dla Romy, 56 goli i 59 asyst. To także sposób na zmobilizowanie zawodnika, który przez lata nauczył się radzić sobie z presją. Tak jak wtedy, gdy przejął opaskę po Džeko, a później, w niezapomnianą noc w Tiranie, jako pierwszy kapitan Romy od czasów Losiego w 1961 roku uniósł europejski puchar.
Teraz czeka go kolejna walka o Europę, kolejne wyzwanie. Pierwszy przystanek – Lecce. Po zakończeniu sezonu przyjdzie czas na bilans i decyzję o przyszłości Pellegriniego. Jego priorytetem zawsze była Roma, ale – jak wielokrotnie powtarzał – jeśli poczuje się zbędny, nie zawaha się odejść. A z kontraktem wygasającym w 2026 roku sytuacja jest jasna: albo przedłużenie umowy (choć na razie nie słychać o żadnych negocjacjach), albo transfer.
Teraz Lorenzo musi pokazać, ile naprawdę jest wart.
Komentarze
Ja bym nie pokładał w nim nadziei. Może pozytywnie zaskoczyć, ale na liczenie na niego już dawno za późno.
Jak nie teraz to u nas już nigdy, DAJE LORENZO.
Ten gość oprócz głowy ma wszystko by zostać w Rzymie na zawsze ale głowa nie dojeżdża i jest jak jest
Nic dodać, nic ująć…
Chlop powinien dostać 9 meczy i tyle bez wzgledu czy zagra epicko czy nie po tym sezonie trzeba sie pożegnać…
Jak to dobrze, że w trudnych momentach można liczyć na naszego niezastąpionego Kapitana, który weźmie na siebie ciężar gry i odpowiedzialność za wyniki.
Ohhh no
No to po nos.
Canis, daj mu szansę. Pamiętasz jak ładnie grał w Sassuolo 😂😂
Szczerze mówiąc, nie sięgam pamięcią do czasów, w których do roboty jeżdżono bryczką.
Młody jest ma jeszcze czas, w końcu zaskoczy, no chyba że wcześniej pójdzie na piłkarską emeryturę.