Światła, kamera, akcja: oto Koné, regista Romy

Manu Koné ugruntował swoją pozycję jako najważniejszy element środka pola w układance Claudio Ranieriego. Francuz nie tylko wpasował się w nowy schemat taktyczny, ale stał się jego osią.

fot. © asroma.com

W Trigorii pojawił się nowy regista. Bez fajerwerków, ale z tempem i wyczuciem rytmu, Manu Koné prowadzi grę Romy z piłką przy nodze niczym operator kamery w długim ujęciu. Nie szuka efektownych zmian ciężaru gry – jego domeną jest sekwencja szybkich, płynnych ruchów. I właśnie w takiej roli – jako głęboko ustawiony pomocnik organizujący pressing i tempo akcji – Claudio Ranieri postanowił go obsadzić.

W ostatnich meczach przeciwko Interowi i Fiorentinie, będących kluczowymi etapami w wyścigu Romy po Ligę Mistrzów, Ranieri przeprojektował zespół. Postawił na ustawienie z dwójką napastników (Dowbyk–Shomurodov) oraz pięcioosobową linię pomocy, bo jak sam mówi – równowaga jest dla niego najważniejsza. W centrum tej równowagi znalazł się właśnie Koné.

Nowy rytm środka pola

Wcześniej rola registy – czyli pomocnika, który pełni funkcję łącznika między defensywą a ofensywą – przypadała najczęściej Leandro Paredesowi lub Bryanowi Cristante. Koné różni się od nich znacząco. Nie jest klasycznym rozgrywającym – nie odpowiada za budowanie akcji od tyłu, które zwykle inicjują stoperzy i skrzydłowi. Ale jego precyzja i spokój z piłką są niepodważalne: przeciwko Interowi zakończył mecz ze 100% celności podań, z Fiorentiną – z 94%.

Prawdziwym atutem Francuza jest jednak dynamika. To właśnie na niej oparł swoją interpretację tej funkcji. W San Siro i na Stadio Olimpico przeciwko Violi odzyskał po 7 piłek i wygrał łącznie 10 pojedynków. W obu meczach był jednym z najlepszych zawodników na boisku.

Z powrotem w centrum wydarzeń

Po trudniejszym okresie – w marcu z Athletikiem zagrał zaledwie 12 minut w dwumeczu – Koné znów stał się centralną postacią drużyny, dosłownie i w przenośni. W Trigorii nikt nie ma wątpliwości, że to na nim powinno się budować Romę przyszłości, niezależnie od tego, kto poprowadzi zespół w kolejnym sezonie. Zarówno Ranieri, jak i Florent Ghisolfi, który zbudował z zawodnikiem dobre relacje, widzą w nim kluczowy element układanki. Koné sam podkreślał w rozmowie ze Sky Sport, że czuje się w klubie świetnie.

Awans do Ligi Mistrzów zapewniłby Romie nie tylko prestiż, ale i solidny zastrzyk gotówki – co mogłoby pomóc w zatrzymaniu takich graczy jak Koné. Tym bardziej, że jego wartość rynkowa eksplodowała. Gdy latem zeszłego roku przychodził na wypożyczenie z obowiązkiem wykupu za 18 milionów euro, mało kto się spodziewał, że w kilka miesięcy stanie się celem takich klubów jak Paris Saint-Germain.

Na razie jednak, z piłką przy nodze i z zaufaniem Ranieriego, Koné prowadzi Romę – jak prawdziwy regista – przez finałową sekwencję tego sezonu.

Komentarze

  • majkel
    8 maja 2025, 10:33

    Śpieszmy się kochać w Romie takich piłkarzy jak Kone. Tak szybko odchodzą.

  • delvecchio
    8 maja 2025, 10:51

    Kiedyś Emerson, Assuncao, Pizarro i DDR. Dziś Kone oby jak najdłużej