Młody talent Romy i cienka granica między podziwem a odrzuceniem – czy historia Pisilliego powtórzy losy rzymskich legend?
(Il Romanista — Danilo per la Roma) Zróbcie zrzuty ekranu z komentarzy w mediach społecznościowych na temat Niccolò Pisilliego. Nagrajcie pliki audio i rozmowy telefoniczne, które są wysyłane do radia, gdzie się o nim mówi. Zapamiętajcie, co mówi wasz sąsiad na stadionie o tym chłopaku z Casal Palocco. Zapiszcie to wszystko teraz, bo jutro może być już za późno, a słowa pochwały mogą zamienić się w krytykę, oklaski w gwizdy, a każde zdanie o nim może nabrać zupełnie innego znaczenia, tonu i podtekstu. Wiem, że może wydawać się to niemożliwe, bo to prawdziwy piłkarz z pasją, świetnym wyczuciem gry i zdolnością do strzelania goli. Ale pamiętajcie, że jest Romanistą… i w pewnym momencie ta niesamowita zaleta – bo dla mnie urodzenie się w tym mieście i kibicowanie drużynie, która je reprezentuje, to jedno – może stać się jego przekleństwem.
Wystarczy niewiele, może to być podpisanie pierwszej umowy, której wszyscy teraz się domagają. A ta presja, by słusznie zaczął zarabiać więcej, stanie się pierwszym krokiem w jego upadku: „Odkąd podpisał kontrakt, to już nie ten sam piłkarz”. Nie, to nie jest prognoza. Opisuję po prostu to, co spotkało każdego innego piłkarza urodzonego w Rzymie, który miał przywilej nosić tę koszulkę: Di Bartolomei, Giannini, Totti, De Rossi, Florenzi, Pellegrini. Taki los, niezależnie od ich umiejętności, zjednoczył ich wszystkich. Ocalił tylko Bove, bo został sprzedany wcześniej, co było ogromnym prezentem dla współczesnej piłki, a jednocześnie policzkiem dla tych, którzy nadal wierzą w pewne wartości. Choć to dziwne, ci, którzy narzekają na brak lojalnych zawodników, to często ci sami, którzy obrzucają obelgami Lorenzo Pellegriniego.
Nie chodzi tu o krytykę słabej gry, ale o wulgarne epitety, życzenia kontuzji, byle tylko nie musieć go więcej oglądać, drwiny. A przecież w ciągu tych lat takie rzeczy nie spotkały nawet rywali, jak Di Canio, Nedved czy Chiellini. Ciekawe, kiedy też odwróci się klepsydra Pisilliego? Kiedy usłyszymy: „Znowu Pisilli?!”. I kiedy ktoś, z góry osądzając, powie nam, że „nie nadaje się do Serie A”? Tego nie wiemy. Ale jedno jest pewne: nawet wtedy będziemy przypominać, że nie wolno mylić przywileju z ciężarem. FORZA ROMA, NICCOLÒ!
Komentarze
W tej Romie pójdzie na handel.
Oj tam zaraz na handel.
"Pojawiło się zainteresowanie i normalnym było jego rozważenie", "To była normalna sytuacja, jak na wszystkich rynkach"…
Jak się nie rozwinie, to pójdzie na handel. W innym wypadku, raczej na nim będą budować "legendę" tego "wielkiego klubu bez sukcesów". Bo na kim, jak nie na Pisillim? Na Pellegriniego już nikt nie czeka i nikt nie liczy.