Po ostatnich zamieszkach w dniu derbów, ministerstwo wystosowało kary wyjazdowe dla rzymskich kibiców.

(Il Romanista – S. Valdarchi) – Wina nielicznych, która spada na wszystkich. Od wczoraj to już pewne — Roma zakończy sezon bez obecności swoich kibiców na meczach wyjazdowych. Po wcześniejszym zakazie na spotkanie z Interem, przyszły kolejne ograniczenia — tym razem dotyczące wyjazdów do Bergamo i Turynu.
Decyzję ogłosiło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, powołując się na względy bezpieczeństwa, po konsultacjach z organami nadzorującymi imprezy sportowe. W sumie oznacza to osiem wyjazdów bez wsparcia kibiców — niemal połowa wszystkich spotkań rozgrywanych poza domem.
Decyzja ta jest reakcją na wydarzenia z ostatnich derbów. W niedzielne popołudnie, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, w okolicach Ponte Milvio doszło do niepokojących scen. Według danych policji około 500 kibiców Romy ruszyło w stronę strefy, w której znajdowali się fani Lazio. Dzięki szybkiemu działaniu służb porządkowych uniknięto otwartego starcia, choć i tak doszło do konfrontacji z udziałem około 1000 osób oraz licznych funkcjonariuszy. Dwudziestu czterech z nich — policjantów, karabinierów i członków Gwardii Finansowej — trafiło do szpitala z obrażeniami. Uszkodzone zostały pojazdy, lokale, mienie prywatne. Bilans, który rozsierdził władze. I który natychmiast pociągnął za sobą lawinę zakazów.
Wrócono do dawnego pomysłu: mecze podwyższonego ryzyka, w tym Derby della Capitale, nie będą rozgrywane wieczorem. Argument? Mrok ułatwia działanie chuliganom. Tyle że ostatnie starcia miały miejsce w pełnym świetle dnia. A jeszcze rok temu do bójek dochodziło… o dziewiątej rano. Godzina może więc coś zmienia, ale nie rozwiązuje problemu.
Najbardziej dotkliwym rozwiązaniem pozostaje jednak zamykanie sektorów gości — i to nie tylko dla Romy, ale także dla Lazio. I tu zaczynają się pytania. Bo czy naprawdę sprawiedliwe jest karanie tysięcy kibiców za winy kilkuset? Wśród nich byli przecież tacy, którzy nie mieli nawet biletów na mecz, niektórzy objęci byli już wcześniej zakazami stadionowymi. A mimo to, w efekcie ich działań, cierpią wszyscy.
Ponad 60 tysięcy osób wypełniło Stadio Olimpico podczas derbów. W starciach uczestniczyło około 600–700 osób. To zaledwie ułamek. Dlaczego więc ci, którzy przyszli świętować z rodzinami, dziećmi, przyjaciółmi — mają płacić tę samą cenę?
Artykuł 27 włoskiej konstytucji jasno głosi: „odpowiedzialność karna jest osobista”. A jednak w świecie futbolu coraz częściej stosuje się odpowiedzialność zbiorową. Zakazy dotyczą nie tylko winnych, ale i tych, którzy kochają swój klub w sposób całkowicie pokojowy.
Prokuratura już wcześniej otworzyła śledztwo, mające na celu zidentyfikowanie sprawców. To właśnie ta droga — konsekwentna, precyzyjna, oparta na faktach i dowodach — wydaje się słuszna. Potrzebne są też lepsze środki prewencji, lepsze planowanie, większa edukacja społeczna. Ale nie zakazy, które dotykają całych pokoleń kibiców. Zakazy, które uderzają w ludzi, dla których wyjazd na mecz to nie akt agresji, lecz rodzinne święto, wspólny czas, pasja.
Bo choć przemoc trzeba potępić — bez wyjątku, bez „ale” — to nie można przy tym niszczyć wszystkiego, co piękne w kibicowaniu. A najpiękniejsze jest właśnie to: podróż ojca z synem na mecz w Genui. Chwila wzruszenia matki z córką na trybunie w Bergamo. Szalik dzielony między przyjaciółmi w deszczu gdzieś pod Turynem.
Prohibicja nigdy nie działała. I nie zadziała teraz. Tylko miłość — prawdziwa, głęboka, lojalna — może przeciwstawić się nienawiści. A miłość do Romy nie jest byle uczuciem. To coś więcej. To coś, co Curva Sud wykrzyczała światu 23 października 1983 roku. I co znów było widoczne ostatnio — w geście Agostina, który uniósł rękę do serca, jakby chciał osłonić je przed tym wszystkim, co próbuje je zranić.
Niech żyje Roma. Niech żyją Romaniści.
Komentarze
…
Problem leży w tym że łby które rozpieprzają mienie publiczne, prywatne i atakują policjantów tym bardziej nie zrozumieją działania odpowiedzialności zbiorowej i tego, że szkodzą reszcie ludzi w imię swoich przekonań. Ministerstwa nie będą bawić się w wojny kibicowskie, kara nie jest idealna, ale przewidywalna jeśli ultra Romy i faszyści nie potrafią się umówić na ustawkę między sobą w jakimś lesie (akurat znam jeden w Rzymie 😁). W Mediolanie dla przykładu respektowany jest układ ultrá o nieagresji między kibicami, sprawy między sobą załatwiają zdala od służb.
Kompletnie nie zgodzę się z artykułem, w takich sytuacjach musi być stosowana odpowiedzialność zbiorowa bo jak inaczej zmusić grupy kibicowskie do stosowania się do prawa. Odpowiedzialność indywidualna w tym przypadku nic nie daje bo zazwyczaj złapany jest promil tych troglodytów a i tak nic sobie z tego nie robią. I o ile dopóki leją się między sobą w jakimś zaciszu to niech to robią, tak jeśli niszczą własność prywatną i publiczną, stwarzają zagrożenie dla normalnych kibiców i służb porządkowych trzeba zrobić wszystko, żeby się ich pozbyć ze stadionów.