Analiza taktyczna: Roma – Juve (1:1)

Zapraszamy do zapoznania się z analizą taktyczną wczorajszego spotkania Romy.

fot. © asroma.com

Mecz Romy z Juventusem obnażył nie tylko braki kadrowe, ale przede wszystkim trudności obu zespołów w wypracowaniu stabilnej tożsamości taktycznej. Claudio Ranieri, choć prowadzi Romę przez imponującą serię spotkań bez porażki, stara się zbudować bardziej zrównoważony zespół, uniezależniony od nieobecnego już do końca sezonu Paulo Dybali. Z kolei Igor Tudor, świeżo po przejęciu drużyny po Thiago Motcie, próbuje zaszczepić Juventusowi nową filozofię gry – intensywną, opartą na agresywnym pressingu i szybkim przejściu do ataku.

Start meczu: przewaga Juventusu i błędne założenia Romy

Roma rozpoczęła spotkanie odważnie jedynie na papierze. Ranieri zdecydował się na system 3-4-2-1, który jednak w praktyce był wycofany, pasywny i daleki od kompaktowości. Ustawienie w niskim bloku przy braku wyraźnych punktów odniesienia w rozegraniu – głównie z powodu absencji Dybali, Pellegriniego i Saelemaekersa – sprawiło, że Juventus z łatwością przesuwał akcje na połowę Romy.

Tudor ustawił swój zespół lustrzanie, także w 3-4-2-1, ale z wyraźnym pressingiem indywidualnym na wysokości drugiej tercji boiska. Dzięki intensywnemu zachowaniu skrzydłowych (Yildiz i Gonzalez) oraz środkowej linii (McKennie, Locatelli, Thuram), Juventus był w stanie zablokować budowanie akcji przez Romę już na poziomie rozegrania Svilara i trójki obrońców. Roma miała problemy z wyjściem spod pressingu, co wymusiło korektę w postaci rezygnacji z niskiej budowy na rzecz bezpośrednich podań.

Korekty Ranieriego: długie piłki, przesunięcie bloku, faza pośrednia

Po około 20 minutach Roma zaczęła częściej stosować długie zagrania w kierunku Dowbyka, szukając wygranych pojedynków powietrznych i gry na drugą piłkę. To proste rozwiązanie zadziałało – linia obrony mogła wyjść wyżej, a pressing Juventusu został zneutralizowany przez brak organizacji w zabezpieczeniu przestrzeni za plecami.

Nie była to jednak trwała poprawa. Problemem Romy pozostawała niska jakość w grze pozycyjnej, zwłaszcza w sektorach bocznych, gdzie Celik – powracający po kontuzji – miał trudności w defensywie, a Soulé często niepotrzebnie schodził do środka, zawężając pole gry. El Shaarawy miał więcej swobody na lewym skrzydle, ale brak współpracy z wahadłowym ograniczał możliwości kombinacyjne.

Przebudowa po przerwie: ofensywny chaos i błysk Shomurodova

Kluczowym momentem był początek drugiej połowy. Ranieri zaskoczył przeciwnika i obserwatorów, zdejmując Hummelsa i wprowadzając Shomurodova. Roma przeszła na agresywne ustawienie z czwórką ofensywnych zawodników – praktycznie 4-2-4, choć w fazach defensywnych formacja przypominała bardziej 3-4-2-1 lub wręcz asymetryczne 3-2-5, z Celikiem zawężającym do środka.

To ustawienie pozwoliło Romie na stworzenie kilku ciekawych akcji dzięki grze kombinacyjnej między El Shaarawym, Dowbykiem i Shomurodovem. Właśnie taka trójkątna akcja doprowadziła do rzutu rożnego, po którym padła bramka wyrównująca – będąca konsekwencją wysokiego ustawienia i szybszej reakcji w polu karnym.

Powrót do ostrożności i końcowa stabilizacja

Po wyrównaniu Ranieri postawił na kontrolę i stabilność. Wprowadzenie Paredesa i Gourna-Douatha oraz powrót do systemu 3-5-2 wyraźnie wskazywały, że celem jest zabezpieczenie remisu. Soulé został cofnięty do roli piątego obrońcy, co praktycznie wyłączyło Romę z dalszego udziału w atakach pozycyjnych. Juventus również przeszedł na bardziej zbalansowaną strukturę po wprowadzeniu Cambiaso, Koopmeinersa i Kolo Muaniego, jednak bez wyraźnych efektów ofensywnych.

Obie drużyny stworzyły jeszcze po jednej okazji – Gourna-Douath miał autostradę do bramki po błędnym ustawieniu linii obrony Juve, lecz Kalulu po raz kolejny wykazał się świetnym powrotem. To właśnie francuski obrońca był jednym z cichych bohaterów spotkania – skuteczny w odbiorach, blokach i asekuracji.

Wnioski: walka systemów bez klarownego zwycięzcy

Spotkanie Romy z Juventusem było konfrontacją dwóch zespołów w procesie redefinicji tożsamości. Ranieri zaryzykował ofensywnym przełamaniem struktury, co przyniosło efekt w postaci wyrównania, ale szybko wrócił do konserwatywnego zarządzania meczem. Tudor natomiast zaprezentował zespół intensywny, lecz wciąż nie do końca zbalansowany w fazie końcowej.

Remis jest odbiciem równowagi między chwilową odwagą a ogólną ostrożnością – cechą wspólną obu drużyn w ich obecnej formie. Jednak ten balans skutkujący remisem może być bardzo kosztowny dla jednej lub obu stron na koniec sezonu.

Komentarze

  • michU23
    7 kwietnia 2025, 12:11

    Oglądałem mecz bardzo uważnie. Początek spotkania to była dominacja przeciwnika – przez pierwsze 20 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy to my grali na wyjeździe. Byliśmy stłamszeni, bez pomysłu na grę.

    Później mecz się wyrównał. Zaczęliśmy śmielej wychodzić do ataku, dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce. Ranieri dobrze reagował na wydarzenia boiskowe i dostosowywał taktykę w trakcie meczu, za co plus.

    Mam jednak znak zapytania przy zmianie Faraona. Był jednym z nielicznych, którzy potrafili zrobić coś nieszablonowego – chyba że jego zejście było podyktowane kondycją. Baldanzi (Balda) powinien pojawić się wcześniej, a Cristante – niestety – zagrał bardzo słaby mecz.

    Dowbyk… cóż, już wiemy, czego się po nim spodziewać. W tej kontrze 4 na 2 od razu czułem, że nie poda. Miotał się z piłką i było jasne, że za wszelką cenę będzie kończył sam. Ja to wiedziałem, mój kot to wiedział i obrońcy Juve też… Szkoda, że nikt mu nie powie, że można było to rozegrać inaczej.

    Szkoda, że nie wygraliśmy, ale też trudno było liczyć na gole – nie mieliśmy z czego strzelać. Brakuje mi kogoś takiego jak Paweł czy kiedyś Pellegrini. A Soule? Spodziewałem się po nim więcej.

    Z pozytywów: obrona i bramkarz – i to by było na tyle.