Tysiąc dni temu Pinto sprowadził go za darmo do Trigorii, a z De Rossim nastąpił przełom: teraz bramkarz negocjuje z klubem nowy kontrakt. Przyszłość zaczyna się od niego.

Il Romanista (Simone Valdarchi) Aby nasza miłość nie miała końca. Niech nam wybaczy Baglioni, ale z całej jego wspaniałej piosenki „Mille giorni di te e di me” – oprócz samego tytułu – dziś postanawiamy zachować tylko to jedno zdanie. Jedyne, które może mieć pozytywny wydźwięk w opowieści o końcu miłości. Jako romaniści, z urodzenia i z wyboru, życzymy sobie, by świętowany dziś jubileusz był tylko nowym początkiem historii między Mile Svilarem a Romą.
Dokładnie 1 000 dni temu, 1 lipca 2022 roku, kiedy miasto przeżywało długie lato po triumfie w Lidze Konferencji, a niebawem Paulo Dybala miał zawitać do Trigorii (powodzenia dla Paulo, który wczoraj wrócił z udanego zabiegu w Londynie), Roma ogłosiła transfer Svilara. Przyszedł za darmo, bez żadnych kosztów transferowych, jedynie z zobowiązaniem do wypłaty rocznej pensji w wysokości miliona euro – po tym, jak jego kontrakt z Benfiką wygasł z końcem czerwca. Historia nadała później tej operacji odpowiednią wagę, a jej autorem był ówczesny dyrektor generalny Tiago Pinto, który miał okazję poznać Mile właśnie w Portugalii. Choć kadencja byłego dyrektora upłynęła w cieniu tarć (wewnętrznych i zewnętrznych) oraz kilku błędów, dziś nie sposób nie docenić jego intuicji dotyczącej młodego serbskiego bramkarza.
Zrozumienie prawdziwej wartości Svilara zajęło trochę czasu – około półtora roku. Po przybyciu do ośrodka Bernardini Mile musiał pogodzić się z rolą zmiennika Rui Patrício, który latem 2022 roku wciąż był świętowany jako bohater Tirany. Jednak z biegiem miesięcy forma Ruiego zaczęła spadać, aż w końcu Mourinho zdecydował się na zmianę – w swoim ostatnim meczu na ławce Romy (porażka w Mediolanie w styczniu 2024). Decyzję tę potwierdził po kilku kolejkach Daniele De Rossi.
Pod wodzą DDR talent Mile rozkwitł na dobre – stał się bohaterem serii rzutów karnych przeciwko Feyenoordowi w ubiegłorocznej edycji Ligi Europy, a także autorem niezliczonych interwencji, które przekonały wszystkich. Efekt? Pięć czystych kont w sześciu ostatnich meczach ligowych (wszystkie wygrane). Jego ręce mają zatem niemały udział w europejskim pościgu Romy, który może nadać klubowej przyszłości zupełnie nowy, lepszy kształt.
A przyszłość Svilara nadal związana jest z Romą. Takie jest przekonanie wszystkich, mimo że negocjacje dotyczące nowego kontraktu nie są jeszcze na finiszu. Umowa wygasa dopiero w czerwcu 2027 roku, ale wynagrodzenie powinno wzrosnąć, biorąc pod uwagę jego występy i zainteresowanie (przede wszystkim ze strony Bayernu Monachium i Chelsea). Zarówno klub, jak i zawodnik chcą jednak kontynuować współpracę, dlatego Ghisolfi jest gotów poprawić swoją początkową ofertę i zbliżyć się do oczekiwań obozu Serba (3,5 mln euro netto).
Mile dni ciebie i mnie. I to jeszcze nie koniec.
Komentarze
A to nie Mou go wybrał?