Ranieri: „We Włoszech jesteśmy trochę niewolnikami taktyki. Mam nadzieję, że będą kolejne przypadki jak Leicester”

Claudio Ranieri, uhonorowany nagrodą Figurina d’Oro 2025, w rozmowie z Włoskim Stowarzyszeniem Trenerów Piłkarskich dzieli się swoimi przemyśleniami na temat ewolucji roli szkoleniowca, nadmiernego przywiązania włoskiej piłki do taktyki oraz magii, która poprowadziła Leicester do mistrzostwa. „Mam nadzieję, że jeszcze zobaczymy kolejne futbolowe bajki” – podkreśla legendarny trener.

fot. © asroma.com

Ranieri wypowiedział się do mikrofonów Włoskiego Stowarzyszenia Trenerów Piłkarskich po wręczeniu nagrody „Figurina d’Oro 2025”. Oto jego wypowiedzi:

Jakie cechy powinien mieć trener, aby stać się skutecznym szkoleniowcem?
„Trudno to jednoznacznie określić. Z pewnością lojalność wobec zawodników jest kluczowa – trzeba mówić to, co się myśli, nawet jeśli jest to nieprzyjemne. Ważne jest, aby rozpoznać, kto jest bardziej wrażliwy, a gdy trzeba kogoś skarcić, robić to osobiście. Zawsze ganiłem w cztery oczy, twarzą w twarz. Nigdy nie obwiniałem kogoś publicznie, mówiąc: ‘To twoja wina, że przegraliśmy, zobacz, co zrobiłeś’. Zawsze starałem się pracować z tym, co miałem, i miałem szczęście, że w ostatnich latach mogłem korzystać z wielu nagrań wideo, aby pokazywać zarówno dobre, jak i złe momenty. Uważam, że bardziej motywujące jest pokazywanie rzeczy, które zostały zrobione dobrze, niż tych, które się nie udały. Oczywiście, w trakcie gier treningowych wracamy do błędów i staramy się je poprawić. Są zawodnicy, którzy rozumieją od razu, a są tacy, którzy niestety nie potrafią tego pojąć. Jeśli to możliwe, takiego zawodnika się wymienia; jeśli nie, to daje mu się dużo wsparcia i próbuje iść dalej”.

Pracuje Pan jako trener od pięciu dekad – od lat 80. aż do dziś. Jak zmieniła się rola trenera?
„Zmieniła się całkowicie. Trzeba się ciągle rozwijać. Kiedy byłem zwalniany, zawsze jeździłem po Europie, aby podpatrywać, jak pracują inni trenerzy – bo uważam, że to ważne. Wiem, że teraz Coverciano (szkoła trenerów – przyp. tłum.) wysyła uczestników kursu mistrzowskiego, aby przez kilka dni obserwowali treningi innych trenerów – i to bardzo dobrze, bo otwiera umysł. Zaczynałem w Vigor Lamezia i przeszedłem wszystkie szczeble; w Cagliari mi zaufano – awansowaliśmy z Serie C do B i A. W Hiszpanii umysły są dużo bardziej otwarte. My jesteśmy trochę niewolnikami taktyki – do tego stopnia, że nawet dobrzy zawodnicy mają problem, by się tu odnaleźć. Tam – w Anglii i Francji – taktyka jest ważna, ale nie aż tak, jak u nas. Ja dawałem podstawowe założenia i starałem się dostosować do cech zawodników, łączyć ich ze sobą w sensowny sposób”.

Włoska szkoła trenerska jest jedną z nielicznych na świecie, które są powszechnie doceniane. Mając tak szerokie doświadczenie międzynarodowe, czym ona się wyróżnia i co odróżnia ją od metod stosowanych w innych krajach?
„Zbyt mocno trzymamy zawodników w ryzach. Dobrze jest mieć otwartą głowę i być świadomym wszystkiego, zachowując przy tym naszą tożsamość. Nie można mieć klapek na oczach. Jasne, gdy mówią, że jesteśmy 'catenacciari’ (grający defensywnie – przyp. tłum.), to nie zwracajcie na to uwagi: kiedy widzimy mecze i jedna drużyna jest silniejsza, trzeba ustawić dziesięciu zawodników za linią piłki. Jesteśmy Włochami – tak, ale powinniśmy mieć wielką otwartość umysłu”.

Zaczął Pan trenować w czasach bajkowego sukcesu Hellasu Verona, który właśnie świętował 40-lecie historycznego mistrzostwa. Dziewięć lat temu osiągnął Pan szczyt kariery z Leicester, odnosząc najbardziej niesamowity sukces we współczesnej piłce. Czy w dzisiejszym, skomercjalizowanym futbolu trzeciego tysiąclecia możliwi są kolejni Osvaldo Bagnoli i Claudio Ranieri?
„Kiedy tam trafiłem, Leicester właśnie zwolnił trenera i był na obozie. Mówiono o nich ‘drużyna jo-jo’, bo wciąż spadali i awansowali. Gdy przyjechałem, prezes zażądał tylko utrzymania. Krok po kroku dotarliśmy do 40 punktów. Starałem się nie obciążać zawodników odpowiedzialnością. Z czasem stworzyliśmy cudowną symbiozę: trener, drużyna i kibice. Mam nadzieję, że będą kolejne przypadki jak Leicester. Czy to trudne? Mam nadzieję, że nie. Życzę sobie, by jakaś drużyna odnalazła swoją gwiazdę przewodnią – i żeby w tym samym sezonie wielkie kluby nie miały równej formy. Tego sobie życzę – bo właśnie to jest piękne w piłce nożnej”.

Komentarze

  • Canis
    7 czerwca 2025, 23:30

    Trener jednego mistrzostwa. Uwielbiam go, chociaż nie wiem na czym polega ta jego niezwykłość. On bardzo wierzy w swoich piłkarzy ale chyba jego piłkarze wierzą w niego jeszcze bardziej. Nic wielkiego w życiu nie wygrał, prócz tego nieprawdopodobnego mistrzostwa Anglii a jednak ma tą swoją magię.

    • Totnik
      8 czerwca 2025, 10:33

      wygrał jeszcze Puchar Włoch z Fiorentiną (1995/96), Superpuchar Włoch z Fiorentiną (1996), Puchar Hiszpanii z Valencią (1998/99), Puchar Intertoto UEFA z Valencią (1998) i Superpuchar UEFA z Valencią (2004).

    • Canis
      8 czerwca 2025, 20:15

      No ale mistrzostwo tylko jedno, na przełomie wielu lat trenerki. Wiadomo, te puchary które wygrał, mają tam jakąś wartość ale jak przyrównać dokonania Ranieriego do młodszych, Conte czy Allegriego, to jednak blado to wygląda. Wiadomo, że to jeszcze o niczym nie świadczy. Ja go wcale niżej od wspomnianych, nie cenię. Jest po prostu mniej utytułowany.