Ostatnie wezwanie

Kontuzja Dybali stawia Romę w trudnej sytuacji na finiszu sezonu, a Lorenzo Pellegrini ma szansę przejąć stery w kluczowym momencie. To dla niego prawdziwy sprawdzian – nie tylko jako lidera drużyny, ale i w kontekście swojej przyszłości w klubie.

fot. © asroma.com

Il Messaggero (S. Carina)I znów to samo. Po raz trzeci z rzędu, w kluczowym momencie sezonu, Dybala został zmuszony do zatrzymania się. To ogromna szkoda, ponieważ jego regularność i forma znacząco przyczyniły się do szaleńczego pościgu Romy, która na dziewięć kolejek przed końcem znajduje się w gronie sześciu drużyn walczących o ostatnie miejsce w Lidze Mistrzów.

To scenariusz, który już znamy: tak było za kadencji Mourinho (23 dni przerwy przed finałem w Budapeszcie, przez co Joya musiał opuścić sześć meczów ligowych i zagrał jedynie 15 minut w dwumeczu półfinałowym z Bayerem); historia powtórzyła się z De Rossim (od marca do połowy maja niemal miesiąc na marginesie, opuszczone cztery mecze ligowe, w tym kluczowe starcie o Ligę Mistrzów z Atalantą, a przede wszystkim brak obecności w rewanżu półfinałowym z Leverkusen, gdy został na ławce).

W oczekiwaniu na jego powrót nasuwa się pytanie, jak Ranieri go zastąpi. Wszystko wskazuje na to, że trener ponownie zaufa Pellegriniemu. Lorenzo wrócił już do zdrowia po gorączce, która uniemożliwiła mu występ przeciwko Cagliari. Nie podobało mu się podwójne pominięcie w składzie na mecze z Bilbao, ale dawno zrozumiał, że rozpamiętywanie niczego nie zmienia – musi koncentrować się na jednym meczu na raz, a na koniec sezonu podsumuje swoją sytuację razem z klubem. W spotkaniu z Empoli, na przykład obok Koné był jednym z najlepszych na boisku. Mimo to obaj zostali pominięci w starciu z Athletikiem.

Teraz jednak nadeszła jego chwila. Kontuzja Dybali otwiera mu drzwi do gry na jego ulubionej pozycji – tej samej, która pozwoliła mu zostać najlepszym zawodnikiem Ligi Konferencji w pierwszym sezonie Mourinho i sięgnąć po trofeum w Tiranie.

Wydaje się, że między pominięciem w Lidze Europy a brakiem powołania do reprezentacji, Lorenzo znalazł się na rozdrożu. To dla niego coś w rodzaju ostatniego wezwania w barwach Romy. Musi ponownie przejąć stery w kluczowym momencie – bez Dybali, przed serią trudnych spotkań: po Lecce czekają Juventus i Lazio.

Jego kontrakt wygasa w 2026 roku i po raz pierwszy w karierze może latem poważnie rozważyć odejście – czego nie zrobił nawet w styczniu, mimo dwóch bardzo atrakcyjnych ofert. Patrząc na lato, bardziej prawdopodobny wydaje się transfer do Interu niż do Napoli. Inzaghi widzi w Lorenzo idealnego następcę 36-letniego Mkhitaryana.

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.

  • Totnik
    19 marca 2025, 12:58

    To przepadliśmy 🤣

  • MMACieciu
    19 marca 2025, 14:22

    Jeśli Lorenzo ma przejąć stery w kluczowym momencie to ja nie mam pytań

  • Canis
    19 marca 2025, 15:28

    Po alkoholu i narkotykach nie powinno się pisać artykułów i felietonów. Współczuję autorowi tych wypocin. Jedynie czym Pellegrini może sobie posterować, to część ciała, przez którą każdy mężczyzna oddaje mocz do kibla. Choć podejrzewam, że i z tym, nasz Ciapitan, ma spory problem.

  • irekxsoberxASR
    19 marca 2025, 15:28

    Jak nie teraz to nigdy! Jak nie udźwignie poleci pod młotek

  • LaMagica
    19 marca 2025, 15:31

    Oby bladanzi grał jednak zamiast ciecia

  • riss
    19 marca 2025, 16:44

    Następcą Mikiego w Interze buahahaha nie wiem komu bardziej współczuć nam że trzymamy tego dzbana czy Interowi że chce takiego kocura w składzie.

  • matekson
    19 marca 2025, 19:43

    Choćby nie wiem jak wybitna końcówkę sezonu zagrał trzeba się go pozbyć bo raz że zarabia za dużo a dwa że nie ma umiejętności mentalnych.

  • takitam
    20 marca 2025, 08:29

    Buahahahahaha