Rano marokański napastnik miał być jedną nogą w Turcji, ale nadal trenuje w Hiszpanii. Kością niezgody wydaje się być rozłożenie płatności za kartę. Prezydent Fenerbahce potwierdza, że traci cierpliwość.
Już za cztery tygodnie startują rozgrywki ligowe, tymczasem, jak się kolokwialnie mawia, Roma jest daleko w lesie, jeśli chodzi o transfery. Póki co do zespołu dołączył środkowy pomocnik i rezerwowy bramkarz, podczas gdy największym problemem wydają się być boki defensywy i atak.
W ofensywie od dłuższego czasu trwają transferowe telenowele tego lata. Obok Soule w mediach pojawia się nazwisko En-Nesyriego, napastnika Sevilli, który raz jest bliżej Romy, a raz jedną nogą w Fenerbahce, ale do tej pory pozostaje w Hiszpanii. Dziś od rana włoskie i hiszpańskie media donosiły, że wszystko jest na najlepszej drodze, jeśli chodzi o transfer Marokańczyka do Turcji. Dogadane miały być zarówno kluby jak i piłkarz oraz Fenerbahce. Gianluca Di Marzio podał, że dopięte muszą zostać ostatnie klauzule dotyczące transferu.
Sytuacja nie wydaje się być jednak aż tak różowa. Hiszpański portal as.com przytacza bowiem słowa prezydenta tureckiego klubu, Aliego Koca: „Wszyscy pytacie o napastnika. Bardzo cenimy En-Nesyriego. Nadal go chcemy, ale nasza cierpliwość się kończy”. Według portalu napastnik wciąż ma nadzieję na transfer do Rzymu. Ponadto kością niezgody jest rozłożenie płatności za transfer. Z ustalonych 21 mln euro Sevilla żąda 18 mln od ręki i 3 mln rozłożonych w ratach, podczas gdy Turcy chcą zapłacić 12 mln euro teraz, a 9 rozłożyć na ustalone transze płatnicze.
Komentarze
Czy my się na pewno o nich staramy, czy nasz dyrektor od transferów wysyła sobie tylko listy polecone pocztą, z zapytaniem "Czy możemy od was kupić tego piłkarza, którego nie chcecie a jak tak, to za ile?" Komicznie to w Romie wygląda, nie mamy skautingu z prawdziwego zdarzenia, nie mamy "własnych pomysłów" na piłkarzy za grosze, nie umiemy odkryć zdolnych młodzieńców w Argentynie, Brazylii, w Urugwaju czy w Nigerii. W zasadzie to podejmujemy tylko nieudolne ataki na drogich i niechcianych graczy. Czy o to chodziło Friedkinom? Mam wątpliwości.