Lata 2004-2005: Trenerska karuzela

Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania odpowiedniego trenera, albowiem odejście Capello było dla wszystkich wielkim zaskoczeniem...

Rudi Voeller pełnił funkcję trenera Romy… niecały miesiąc (od 31 sierpnia do 25 września 2004 roku). Zdj. asroma.com

Jednak po kilku dniach dyrektor techniczny Romy, Franco Baldini ogłosił nazwisko nowego szkoleniowca żółto-czerwonych. Został nim Cesare Prandelli, były opiekun graczy Parmy – młody, ambitny i utalentowany. Trzeba było jeszcze uzupełnić skład, jednak klubowa kasa świeciła pustkami! Ostatecznie dzięki nieprzeciętnym zdolnością menadżerskim Baldiniego do Romy zawitali: wielce obiecujący obrońcy Matteo Ferrari (z Parmy) i Francuz Philippe Mexes (z francuskiego Auxerre) oraz rozgrywający Chievo Verona – Simone Perrotta. Ważna też była informacja o powrocie do zdrowia Montelli, który – jak sam mówił – całe lato trenował jak szalony. Z wypożyczeń wrócili również wychowankowie klubu: Alberto Aguilani i Gaetano D’Agostino oraz Argentyńczyk Leandro Damian Cufrè. Ale pech nie opuszczał Romy! Tuż przed startem Serie A z funkcji trenera zrezygnował Prandelli, który przeżywał poważne problemy rodzinne. Jego następcą został bardzo popularny w Rzymie Niemiec – Rudi Voeller, były gracz Romy w latach 1987-1992.

Start ligi w wykonaniu Giallorossich był wręcz katastrofalny, choć inauguracyjne 1-0 z zawsze groźną Fiorentiną było obiecujące. Wielką dramaturgią okrył się pierwszy mecz Ligi Mistrzów z Dynamo Kijów na Stadio Olimpico. Po zakończeniu pierwszej połowy schodzący do szatni arbiter meczu, Anders Frisk został zraniony w głowę metalowym przedmiotem rzuconym z trybun. Mecz nie został już dokończony, UEFA przyznała drużynie z Ukrainy walkower, a wszystkie następne mecze na Olimpico Roma musiała rozgrywać bez udziału publiczności. Nic więc dziwnego, że w rozgrywkach pucharowych Giallorossi również poczynali sobie fatalnie. Rudi Voeller nie wytrzymał presji kibiców i narzekając na brak zrozumienia ze strony piłkarzy, złożył dymisję! Trenerska karuzela wciąż więc się kręciła.

Tym razem ochotę zapanowania nad rozbitym zespołem wyraził Luigi Del Neri, były szkoleniowiec Chievo. Początki jego pracy z zespołem nie były rewelacyjne, ale poukładanie na nowo zespołu wymagało trochę czasu. Poza tym pracy Del Neriemu nie ułatwiała prawdziwa plaga kontuzji, która dopadła graczy Romy (Chivu, Dacourt, Perrotta, Pelizzoli). Także nieznośny charakter Cassano negatywnie odbijał się na atmosferze w zespole. Jednak powoli drużyna wychodziła z poważnego kryzysu, choć forma ciągle była nieustabilizowana. Efektowne wygrane były przeplatane niewytłumaczalnymi porażkami. Jednak seria czterech porażek z rzędu przekreśliła także trenerską karierę w Romie Del Neriego!

Następnego dnia nowym „allenatore” został dotychczasowy trener młodzieży, wieloletni gracz Giallorossich – Bruno Conti. Ale czy człowiek z „serca Romy” mógł opanować kryzys? W pewnym momencie całkiem realnie drużynie zaczęła zaglądać w oczy degradacja do Serie B! Tak fatalnie grającej Romy nie pamiętali nawet najstarsi kibice. Jednak…wszystko dobre, co się dobrze kończy – ostatecznie 8. lokata na mecie sezonu i… zakwalifikowanie się do europejskich pucharów satysfakcjonowało dosłownie wszystkich. Nawet nikt nie miał specjalnych pretensji do Contiego za przegrany z kretesem finał Pucharu Włoch (0-2 i 0-1 z Interem). Warto również wspomnieć, że młodzieżowa drużyna Romy wygrała ligę w swojej kategorii wiekowej, a więc przyszłość klubu nie wyglądała najgorzej.

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.