Lata 2001-2004: Supercoppa Italiana i odejście Capello

Sezon 2001/2002 był niezwykle emocjonujący. W sierpniu 2001 roku, Roma pokonała Fiorentinę 3:0 zdobywając swój pierwszy w historii Superpuchar Włoch...

19 sierpnia 2001, Roma pokonała Fiorentinę 3:0 w Superpucharze Włoch na Stadio Olimpico, zdobywając to trofeum pierwszy raz w historii. Zdj. asroma.com

Giallorossi wraz z Interem i Juventusem dosłownie do ostatnich minut walczyli o tytuł. Mistrzostwo ostatecznie jednak powędrowało do Turynu, Roma musiała zadowolić się drugą lokatą. Pierwszy start w osławionej Lidze Mistrzów nie przyniósł oczekiwanego sukcesu, chociaż rzymianie zaprezentowali się całkiem przyzwoicie.

Sezon 2002/2003 był jednak najgorszym dla Fabio Capello w roli trenera Romy. Przez cały sezon i w Serie A jak i w Lidze Mistrzów, Giallorossi grali bardzo pasywnie, bojaźliwie, bez wiary w sukces. Kibice, którzy wiernie uczestniczyli w meczach Romy, nie potrafili pojąć co takiego stało się z wielką drużyną. Nie było już podczas meczów tej magicznej atmosfery na Stadio Olimpico, która dodawała skrzydeł piłkarzom Romy. Zewsząd żądano dymisji trenera Capello. Jednak prezydent Sensi jak i sam trener wytrzymali tą ogromną presję, usiedli po skończonym sezonie do konstruktywnych rozmów i jeszcze raz postanowili zbudować wielki team. Odeszli: Batistuta, Cafu, „staruszek” Aldair (aż 330 ligowych występów w barwach rzymian!) i bramkarz Antonioli. Natomiast do Rzymu zawitali: wielki rumuński talent, Christian Chivu, norweski „wieżowiec” John Carew i bliżej nikomu nieznany następca Cafu – Brazylijczyk Amantino Mancini. Coraz większe postępy czyniła młodzież: Antonio Cassano, Daniele De Rossi, Gaetano D’Agostino oraz bramkarze: Ivan Pelizzoli i Carlo Zotti. Warto tutaj odnotować wspaniałą pracę jaką z zespołem młodzieżowym wykonał Bruno Conti – jeden z najwybitniejszych graczy Romy, były wielokrotny reprezentant Włoch. To miało zaprocentować w niedalekiej przyszłości.

Przeprowadzona latem 2003 roku „transfuzja krwi” w zespole oraz zmiana dotychczasowego cyklu przygotowawczego do sezonu miały już niedługo dać powszechnie oczekiwane, pozytywne rezultaty. Tym razem trener Capello zrezygnował z przygotowań w kapryśnej Austrii i zabrał drużynę do słonecznego Meksyku. Tam, w ciszy, spokoju (z daleka od wścibskich paparazzich) i…w rozrzedzonym powietrzu wykuwał formę drużyny na nadchodzący sezon 2003/2004. Jednak ów błogi spokój niespodziewanie zmąciła ciężka kontuzja Vincenzo Montelli. „Aeroplanino” już do końca sezonu – pomimo prób powrotu na boisko – nie potrafił się odnaleźć.

Jednak rozgrywki rozpoczęły się dla rzymian wprost wyśmienicie! Zwycięstwo za zwycięstwem (aż 13 w rundzie jesiennej! – przyp. red.), mnóstwo goli i widowiskowa gra szybko dały Romie w tabeli fotel lidera. Wspaniale wkomponował się w zespół Amantino Mancini, który golem strzelonym piętą w derby Rzymu „wdarł” się w serca kibiców. Sam siebie zadziwiał niezastąpiony Francesco Totti – autor aż 20 ligowych goli. W pełni rozbłysnął talent Antonio Cassano (14 goli). Wprost perfekcyjnie grała linia defensywna „wilków” w składzie: Zebina, Samuel, Panucci i Chivu, która w rundzie jesiennej dała się zaskoczyć ledwie 7 razy! Nic więc dziwnego, że młody bramkarz Ivan Pelizzoli nie kapitulował nieprzerwanie przez 773 minuty, co stanowi równowartość prawie 9 meczów!

Jednak w połowie sezonu Giallorossi złapali zadyszkę, co skwapliwie wykorzystał Milan, obejmując przodownictwo w tabeli. Jak się później okazało – mimo rozpaczliwej pogoni rzymian – nie oddał go już do końca sezonu, zostając mistrzem Włoch. Roma zameldowała się na mecie jako druga. Być może gdyby Montella był zdrów, kolejność na mecie byłaby odwrotna? Ważne jednak było to, że kibice znów uwierzyli w drużynę – chyba nawet tak silną jak ta, która zdobywała Scudetto! Duma z wielkiej drużyny mieszana była jednak z wielkimi obawami o klubowy budżet. Okazało się bowiem, że AS Roma znów ma wielomilionowe długi, co przywoływało fatalne wspomnienia z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy to klub stał na skraju bankructwa. Głośna stała się deklaracja Tottiego: „Jeśli mój transfer miałby uratować klub – odejdę! Ale tylko wtedy”.

Lato 2004 zapowiadało się bardzo gorące… I było bardzo gorące! Prawdziwa „bomba” wybuchła już pod koniec maja, kiedy to prasa wykrzyknikami doniosła o odejściu Fabio Capello z trenerskiej ławki Romy. Gdzie? Do Juventusu Turyn! To był potworny cios w plecy tak dobrze zapowiadającej się drużyny. Tym bardziej, że Capello zabrał ze sobą dwóch kluczowych graczy Giallorossich: obrońcę Zebinę i defensywnego pomocnika Emerson. Biorąc pod uwagę fakt, że do Realu Madryt już wcześniej udał się Walter Samuel można stwierdzić, że znakomity blok defensywny po prostu przestał istnieć. Także linia pomocy – po odejściu wspomnianego już Emersona, a także Brazylijczyka Francisco Limy – wymagała uzupełnień. Na domiar złego, w jednym ze sparingów bardzo ciężkiej kontuzji nabawił się Damiano Tommasi (przepowiadano nawet koniec kariery sympatycznego Włocha).

Fabio Capello, trener który wyniósł Romę do nieba, ale odszedł w niesławie. Zdj. asroma.com

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.