Kompleks niższości? Rozwiązanie jest na boisku

Roma pod wodzą Claudio Ranieriego to drużyna o dwóch obliczach – pewna siebie na Stadio Olimpico, ale zagubiona na wyjazdach. Skąd bierze się ten kontrast?

fot. © asroma.com

Roma pod wodzą Claudio Ranieriego wciąż zmaga się z problemami, które wykraczają poza zwykłą taktykę. Statystyki jasno pokazują, że drużyna ma dwie twarze: dominująca na Stadio Olimpico, ale bezradna na wyjazdach. Czy to kwestia mentalności, czy taktycznej niepewności? Analizujemy kluczowe aspekty.

Niepokojące liczby

Od momentu przejęcia zespołu przez Ranieriego minęło 75 dni. W tym czasie Roma rozegrała 17 spotkań w trzech rozgrywkach (11 w Serie A, 4 w Lidze Europy, 2 w Pucharze Włoch), zdobywając 8 zwycięstw, 4 remisy i 5 porażek. Bilans bramkowy? 28 goli strzelonych, 18 straconych.

Podział wyników ukazuje wyraźną różnicę między meczami domowymi a wyjazdowymi. Na Stadio Olimpico Roma triumfowała w 7 z 9 spotkań, remisując z Napoli i przegrywając z Atalantą. Imponujący dorobek 24 bramek strzelonych i zaledwie 4 straconych podkreśla jej dominację u siebie.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja poza Rzymem: zaledwie jedna wygrana, 3 remisy i aż 4 porażki. 8 zdobytych goli i 13 straconych obnażają kruchość zespołu na wyjazdach.

Jeszcze gorzej Roma wypada w starciach z topowymi rywalami: tylko jedno zwycięstwo, 4 remisy i 3 porażki (bilans bramkowy 9-12). Przeciwko ekipom spoza ścisłej czołówki – 7 zwycięstw i 2 porażki (19-6). Wnioski? Drużyna radzi sobie z niżej notowanymi rywalami, ale gdy przychodzi mierzyć się z silniejszymi przeciwnikami, szczególnie poza Rzymem, pojawia się wyraźny kompleks niższości.

Dlaczego „czekać”?

Problem leży w mentalności. Przy budżecie płacowym, jaki Roma co roku przeznacza na wynagrodzenia piłkarzy, można oczekiwać zespołu, który budzi respekt zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Klub o międzynarodowych ambicjach, aspirujący do najwyższych celów, powinien mieć bardziej wyrafinowany plan gry. Tymczasem Ranieri otwarcie przyznał po jednym ze spotkań: „Chcieliśmy na nich poczekać, jak zrobiliśmy to z Napoli, ale nie cofnąć się zbyt głęboko, odpowiadając cios za cios”.

O ile ta strategia sprawdza się w Rzymie, o tyle na wyjazdach okazuje się zawodna – i to nawet przeciwko przeciętniakom, jak Como czy Alkmaar. Ale dlaczego Milan czy Napoli od pierwszych minut forsują atak, a Roma wybiera grę na przeczekanie? To właśnie kwestia mentalności.

Po zakończeniu kryzysu wywołanego chaotycznymi decyzjami Friedkina we wrześniu i listopadzie, Roma powinna zacząć agresywniej podchodzić do rywali, nawet tych z czołówki. Inaczej scenariusz, który oglądaliśmy w ostatnich dwóch meczach – stracona bramka i trudności z odrobieniem strat – będzie się powtarzał.

Alternatywa między trójką a czwórką

Istnieje również czysto taktyczny problem: Roma nadal nie zdecydowała, czy trzymać się defensywy z trójką stoperów, czy przejść na ustawienie z czwórką obrońców. Czyż nie warto postawić na jedno rozwiązanie, by uniknąć niepewności, która często prowadzi do błędów? I czy Hummels faktycznie nadaje się do gry w linii czteroosobowej?

W Mediolanie Roma straciła trzy gole (a doliczając trafienie z Napoli – cztery), które wynikały głównie z błędów w indywidualnych interpretacjach sytuacji i ogólnym braku organizacji. Mancini, analizując mecz z Napoli, przyznał się do złej oceny sytuacji przy golu Spinazzoli, a po porażce z Milanem Hummels opublikował w mediach społecznościowych coś na kształt mea culpa. Jednak błędy były bardziej rozproszone, niż mogłoby się wydawać.

Przykładowo, pierwsza bramka dla Milanu padła po strzale Reijndersa – problemem było pozostawienie mu miejsca do uderzenia, potem spóźniona reakcja zawodników, którzy utrzymali w grze Theo Hernándeza. Następnie chaotyczne ustawienie czterech defensorów, którzy skupili się na jednym rywalu, zostawiając dziurę w środku, co wykorzystał Abraham.

Drugi gol można w pewnym stopniu przypisać pechowi, ale trzeci był wręcz niedopuszczalny na tym poziomie. Piłka została swobodnie wprowadzona ze skrzydła do środka pola, obrona sprawiała wrażenie ustawionej poprawnie, a jednak w kluczowym momencie czterej defensorzy znajdowali się na różnych wysokościach, co pozwoliło Gimenezowi zagrać do João Félixa. To katastrofalna decyzja taktyczna.

W tak oczywistej sytuacji czwórka obrońców powinna była zachować linię, a trzech zawodników asekurować boczne sektory – najpierw Angeliño powinien zamknąć Musaha, a potem defensor odpowiedzialny za Jimeneza miał go powstrzymać wewnątrz pola karnego. Tymczasem Roma ponownie popełniła te same błędy, które wracają zwłaszcza na wyjazdach i przeciwko silnym drużynom.

Czas ucieka

To już nie kwestia przypadku. Roma ma powtarzające się problemy zarówno w defensywie, jak i w podejściu do gry. Taktyczne wahania między ustawieniem na trójkę i czwórkę nie pomagają w budowie stabilności. Jeśli Ranieri nie znajdzie odpowiedniego rozwiązania na boisku, kompleks niższości będzie nadal ciążył nad jego drużyną. A w piłce nożnej czas na korekty zawsze jest ograniczony.

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.

  • Canis
    7 lutego 2025, 14:19

    Problem leży w kiepskiej mentalności czyt. bezjajności. Brak charakteru to cecha przegrywów. Przykro mi to mówić ale ja nie widzę w tej drużynie liderów/sk*rwysynów. No i mamy taką maślaną drużynę, coś tam umiejącą pokopać piłkę ale jak stają na przeciwko drużyny z topu i trzeba się naparzać z wrogiem, to już wiadomo jak będzie.

  • Giallorosso
    7 lutego 2025, 14:48

    W tej drużynie niestety już nie ma rzymskich liderów jak DDR, którzy oddali by wszystko nawet zdrowie za wygranie każego meczu.

    Wydaje mi się że każdy tam przychodzi jak do pracy, robi co trzeba i niczym się nie przejmuje jak coś nie wyjdzie. Kasa i tak będzie. W najgorszym wypadku zmieni się pracodawce.

    Myślę że nawet taki Ninja na ławkę by się przydał i żeby wziął ich wszystkich za jaja w szatni.