Mourinho i De Rossi to były dwa światy. Oprócz wiary, nadziei i kibicowania Juriciowi oraz Romie, co nam pozostało? Powiedzcie nam, co jest teraz i jaki będzie kierunek.
(Il Romanista — T. Cagnucci) W świecie kibica Romy, pozostaje już tylko wiara, nadzieja i być może jeszcze jakaś cnota teologiczna, której istnienia nie śmiemy podważać. Trudno o inne oparcie, bo rzeczywistość nie przynosi zbyt wielu powodów do optymizmu. A może jednak jutro coś się zmieni? Pozostaje nam nadzieja. W ciągu zaledwie dziewięciu miesięcy — okresu, w którym nowe życie rozwija się w łonie matki — Roma utraciła dwie kluczowe postaci.
Jak do tego doszło? 16 stycznia José Mourinho, 18 września Daniele De Rossi – a teraz mamy w roli trenera Ivana Juricia. I choć muszę przyznać, że z konieczności staję się jego pierwszym kibicem, to trudno zapomnieć, jak wyjątkową postacią dla fanów Romy był Mourinho. Jego obecność nadawała nam poczucie prestiżu, autorytetu, charyzmy, dumy i pewności siebie. Owszem, można było go krytykować – choć na Stadio Olimpico krytyka spotykała się z ogólną dezaprobatą, bo tam stał po jego stronie cały stadion. Mourinho był jednak symbolem projektu: zespołu nastawionego na tu i teraz, komunikacyjnej siły, doświadczenia, osobowości takich jak Dybala i Lukaku, a także sukcesów w Budapeszcie i Tiranie.
Daniele De Rossi to z kolei inna historia – ale równie wyjątkowa. Nie chodzi tylko o to, że był wielkim Romanistą z sercem na dłoni, naszą dumą na boisku. De Rossi reprezentował coś więcej – wizję przyszłości, projekt oparty na młodzieży, nowoczesnej taktyce i niemal sakralnej więzi z klubem. Był gwarancją, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby Roma znów była wielka. Mourinho i De Rossi to były dwie różne koncepcje, dwa odmienne światy, choć czasami zbieżne w swojej pasji do Romy. Obaj jednak wzbudzali zaufanie i obaj otrzymywali naszą nadzieję.
Jurić został zatrudniony w wyniku osobistych animozji dyrektorki generalnej, która – nie zważając na legendę Romy – potraktowała klub jak szmacianą zabawkę. Trzy dni później ta sama dyrektorka podała się do dymisji. Gdy nowy dyrektor zabrał głos po raz pierwszy, wyjaśnił, że jednym z powodów zatrudnienia Juricia była jego zgoda na krótki, ośmiomiesięczny kontrakt.
Co nam pozostaje, poza wiarą, nadzieją i wsparciem dla Juricia oraz naszej ukochanej Romy? De Rossi, przedstawiając się kibicom, powiedział: „Serce fanów Romy jest wystarczająco duże, by pomieścić miłość do Mourinho i do mnie”. Te słowa były tak prawdziwe, że dziś serce kibica Romy ma w sobie dwie bolesne, puste dziury. Bo serce Romy jest ogromne – zawsze gotowe kochać każdego, kto zrobi coś dobrego dla klubu. Powiedzcie nam tylko, kto tutaj jest i jaki ma być kierunek?
W tym morzu, które bynajmniej nie jest rzymskie, nie widać żadnego brzegu. Są tylko nasze flagi. Powiedzcie nam, kto tu jest, czy ktoś nadejdzie – poza pustym zarządem, dziurami w sercu i tymi w Szkocji. Na polu golfowym.
Komentarze
Męczy bułe ten wiecznie sentymentalny Cagnucci. Moim zdaniem pozostaje siedzieć cicho, oglądać sobie Serie A i cieszyć się z niedzielnego wieczoru. Ile można się rozwodzić nad tym, kto był, kogo zwolnili skoro to przeszłość? Mleko się rozlało, ale teraz jest Jurić i jego projektowi kibicujemy. Bez względu na postacie ten klub jest przeciętniakiem od ostatnich paru lat. Pół roku temu o naszej sile stanowił duet Dybała i Lukaku. Dzisiaj Roma Juricia radzi sobie bez nich. Zresztą popatrzcie sobie na zarząd i kadre sprzed 5 lat, praktycznie nikt nie pozostał poza Pelle i Mancio i Cristante. Sentymentalne patrzenie w przeszłość (w której i tak było słabo) nic nie daje, bo Roma, czy to jako Amerykańskie czy Arabskie korpo będzie egzystowała i jakieś nowe postacie zawsze będą się pojawiały i znikały
Takie popcornowe kibicowanie nie każdemu odpowiada. Ja tam lubie żyć historiami Romy i cieszę się, że jest sentymentalna. Są inne kluby pozbawione całej tej otoczki i sportowo o niebo lepsze. Dla każdego coś miłego :) Zresztą cały Rzym żyje przeszłością i czerpie dume z historii, nie tylko piłka nożna.
Ja też uważam że bez ikon i sentymentów zabrakłoby spoiwa między sukcesami a radością z nich. I nie jestem fanem sytuacji w klubie. Po prostu po tych latach niepowodzeń i ostatnich zawirowaniach uznałem że muszę zacząć podchodzić z większym dystansem i zacząłem wierzyć że jeśli ludzie spuszczą z tonu i dadzą popracować tej grupie to wyrosną w niej nowe ikony które przyciągną kibiców, np. Pisilli albo Soule. Teraz grają kupę, ale tak jak pisałem wczoraj na czacie, pastwienie się nad nimi dzień w dzień i analizowanie ich samopoczucia nic dobrego nie da, a jedynie nastawi kibiców przeciwko piłkarzom
Błędem to było zwolnienie Daniela, bo Jurić właściwie nic więcej nie wniósł, ale racja… to już przeszłość i nie ma co płakać. Natomiast patrząc na same wyniki to nie jesteśmy aż tak bardzo w czarnej. Jest źle ale nadal nie tragicznie. Wypada liczyć na zwrot akcji i że zaczniemy grać lepiej, bo gorzej być nie może skoro wymęczają nas na Olimpico takie potęgi jak Venezia, a teraz drżymy ze strachu przed Monzą :) Ale co zrobić, czekamy na to lepsze jutro.
Roma istnieje sobie właśnie w takim dziennikarsko-kibicowskim półświatku oszołomów, krętaczy, bezczelnych i wrednych chamów oraz mitomanów-marzycieli, nieustannie plujących jadem, kochających i nienawidzących na zmianę, pompujących balon po jednym zwycięstwie i wprowadzających nienawiść i chaos po jednej porażce. To środowisko wychwalające i wielbiące właścicieli, dyrektorów i trenerów po jakimś małym sukcesie i jednocześnie plujące jadem i zionące nienawiścią na nich, po niepowodzeniu. Na dodatek ten dziennikarski półświatek napędza głupotą ten niepiśmienny, ubogi intelektualnie, kibicowski półświatek. I tak w kółko. W tym gnojowisku zawiści, skrajnych emocji, nietolerancji i niezrozumienia oraz totalnego zniecierpliwienia, muszą się odnaleźć zawodnicy i trenerzy, czasami młodzi, czasami niedoświadczeni, czasami drodzy i z wysokimi kontraktami i muszą sobie poradzić z presją tego nienormalnego, toksycznego środowiska, pełnego złudnych nadzieji i fantazji, nierealnych oczekiwań i fanatycznego mitu wielkości tego klubu. Jak w takim razie coś w tej Romie zbudować? Pojęcia nie mam. To tak jakby zaczynać budować dom od dachu i obiecać gospodarzowi że za tydzień się wprowadzi. Póki to środowisko nie ogarnie swych błędów, póty Roma będzie tylko z nazwy wielka.
Jak zdarza Ci się balansować na krawędzi bana za uszczypliwe komentarze, to tutaj trafiłeś w sedno. Italia to chaotyczni wariaci z przegrzanymi stykami, którzy kochają powtarzać mantrę "kiedyś to było" i żyć wspomnieniami ze średniowiecza i Duce, jednocześnie stając się gospodarczym skansenem Europy. Między innymi dlatego rzymska mitomania ma się dobrze. Zwłaszcza u tych, którzy żyją z tych drobniaków z kliknięć.
hako. Bycie nierozumianym, spotyka się często z napiętnowaniem i dyskryminacją. Stąd pewnie to moje "balansowanie" 😉
Odnoszę wrażenie że Twoje słowa posłużyłyby za bazę pod dobry felieton. Szczerze mówiąc, przydałoby się je spisać i puścić we włoskojęzyczny świat 😀
Tak bo w Mediolanie czy Turynie po 5 słabych meczach trenera nie zwolnią a kibice nie będą gwizdać. Allergiego zwolnili za 3 miejsce i wygranie PW lol. Już widzę jak w tych klubach nie ma "toksycznego środowiska" po regularnym 6 miejscu w tabeli. Tam by jeszcze większe sceny się działy. Nie uważam że tam są jakieś inne "środowiska" niż w Rzymie. Pozatym to nie "środowisko" odpowiada za wyniki ale właściciele i zarządzający klubem.