Gasperini: „Nie obiecuję scudetto, ale Roma ma w sobie ogromny potencjał”

Nowy trener Romy, Gian Piero Gasperini, zabrał głos po swoim oficjalnym powitaniu w stolicy Włoch. Na konferencji mówił o swoich pierwszych kontaktach z klubem, ambicjach, relacjach z właścicielami oraz wyzwaniach, jakie stoją przed nim w Trigorii.

fot. © asroma.com

17 czerwca w Rzymie oficjalnie rozpoczęła się nowa era. Gian Piero Gasperini został zaprezentowany jako nowy szkoleniowiec AS Roma. Choć jego zatrudnienie ogłoszono już 6 czerwca, dopiero teraz po raz pierwszy publicznie wypowiedział się jako trener Giallorossich.


Jak wyglądały pierwsze kontakty z klubem? Czy miał Pan już okazję porozmawiać z właścicielem Danem Friedkinem? I czy zapytał Pana, co trzeba zrobić, by Roma w końcu regularnie grała w Lidze Mistrzów?
– Pierwsze rozmowy prowadziłem z Claudio, który bardzo dobrze opisał mi realia panujące w Romie – zarówno jeśli chodzi o drużynę, jak i klub jako całość. Opowiedział mi także o różnych perypetiach, które miały miejsce w ostatnich latach. Później miałem okazję spotkać się z właścicielami. To ludzie pełni entuzjazmu wobec Romy – nie wiem, czy to zawsze widać z zewnątrz, ale Roma naprawdę jest dla nich bardzo ważna. Mają ambitne plany, choć w ostatnich latach nie zawsze udawało się je zrealizować. To właśnie Claudio wskazał im mnie jako kogoś, kto może pomóc zbudować coś solidnego. Doskonale zdajemy sobie sprawę z ograniczeń wynikających z Finansowego Fair Play w tych dwóch najbliższych oknach transferowych, ale właściciele są silni i chcą inwestować w Romę – tylko że w sposób bardziej zrównoważony niż do tej pory. Chcą przywrócić klub na należne mu miejsce. I dla mnie to wystarczy, by mieć bardzo pozytywne wrażenie.

Co Pana przekonało do podjęcia pracy w Rzymie? Wiele osób ostrzega przed tutejszym środowiskiem piłkarskim – często określanym jako bardzo wymagające i specyficzne.
– Rzeczywiście, wszyscy ostrzegają mnie przed rzymskimi realiami, mówiąc, że to trudne miejsce dla trenera. Ale ja myślę, że to nie musi być wada – wręcz przeciwnie, to może być nasza siła. Słyszę o wszechobecnym radiu, o presji ze strony mediów i kibiców, ale ja widzę tu przede wszystkim ogromny entuzjazm, pasję do piłki i pragnienie sukcesu. I właśnie te siły trzeba odpowiednio ukierunkować. Przez ostatnie sześć lat klub nie zdołał osiągnąć zakładanych celów, więc teraz mamy okazję coś poprawić, by Roma była silniejsza i bardziej konkurencyjna. Jeśli Napoli mogło zdobyć Scudetto dwukrotnie, jeśli Paryż stał się stolicą europejskiego futbolu, to znaczy, że także w takich miejscach można osiągać wielkie rzeczy. Trzeba tylko właściwie poprowadzić wszystkie aspekty, które mogą dać impuls. Wszyscy chcemy tego samego – by Roma była najlepsza. Jeśli uda nam się zrealizować ten wspólny cel, staniemy się naprawdę mocni.

Atalanta wyeliminowała Romę z walki o Ligę Mistrzów. Jakie ma Pan relacje z kibicami, którzy teraz są po drugiej stronie?
– Z kibicami Romy zawsze czułem pewną więź. Ale nie ma się co oszukiwać – w piłce nożnej liczą się przede wszystkim wyniki. To one wszystko determinują. Dlatego trzeba zacząć od fundamentalnego założenia, które tak mocno mnie pchnęło w stronę tej przygody: możemy tu zrobić coś właściwego, podnieść poziom sportowy klubu. Claudio Ranieri w ostatnim czasie osiągnął świetne rezultaty, co tylko pokazuje, że najważniejsza jest drużyna – i on to udowodnił. Świetnie było też widzieć, jak zawodnicy z ławki rezerwowych wspierali zespół – właśnie na takiej jedności musimy budować. W Rzymie nie da się tworzyć planów na dziesięć lat. Tu trzeba działać szybciej, konkretniej. Trzeba wziąć to, co mamy teraz, i od tego punktu zacząć. Chcemy, by kibice utożsamiali się z drużyną – nie tylko gdy wygrywa, ale też patrząc na to, jak gra i jak przegrywa. To jest punkt wyjścia. Reszta przyjdzie z czasem.

Czy Paulo Dybala będzie częścią projektu Gasperiniego w Romie?
– Mam nadzieję, że nie będę musiał zmieniać charakterystyki Dybali. Chciałbym, żeby był zdrowy i w dobrej formie – tak jak każdy inny zawodnik. Tworzymy wizję drużyny, która musi być zdefiniowana przez każdego jej członka. Każdy ma ciągnąć w tym samym kierunku, niezależnie od indywidualności. Jeśli chodzi o konkretnych graczy, wspólnie ze sztabem jesteśmy tu po to, by poprawić ich umiejętności techniczne, osobowość, przygotowanie fizyczne. Jeśli uda się podnieść formę indywidualną, skorzysta na tym cała drużyna. Nie ma piłkarzy, którzy nie pasują do mojego stylu gry. Dybala, gdy jest w formie, to gracz światowej klasy. A kiedy nie jest w formie – nawet wam podoba się trochę mniej.

W przeszłości pod Pana skrzydłami rozkwitło wielu znakomitych napastników. W Romie będzie Pan miał Tammy’ego Abrahama i Artema Dowbyka. Co Pan o nich sądzi?
– Napastnicy, z którymi pracowałem, to byli zawodnicy z potencjałem. Ja nie dałem im nic więcej niż to, co już mieli – wydobyłem z nich maksimum. Często odnosili sukcesy dzięki mojemu sposobowi gry. Moje zespoły zawsze strzelały dużo goli, co na pewno pomaga napastnikom. To jest cecha, którą chciałbym przenieść również do Romy. Na razie zaczniemy od tego, co mamy, a decyzje transferowe podejmiemy w miarę upływu czasu.

Jaki wynik w lidze uznałby Pan za sukces na koniec pierwszego sezonu?
– Maksymalnym celem jest kwalifikacja do Ligi Mistrzów. Obecnie Roma nie jest jeszcze gotowa, by walczyć o Scudetto – chociaż w piłce nigdy nic nie wiadomo. Najważniejsze dla mnie jest uczynić tę drużynę silniejszą. Chcę, by grało w niej jak najwięcej zawodników gotowych na poziom reprezentacyjny i międzynarodowy. Musimy zbudować trzon zespołu, który da stabilność, a do tego szkieletu będzie można dołączyć kolejnych piłkarzy wysokiej klasy w przyszłym roku. Tak pracowałem zawsze w moich zespołach. Jeśli masz wartość wewnątrz drużyny, zyskuje na tym cały projekt sportowy.

W 2017 roku powiedział Pan Mario Sconcertiemu, wracając do doświadczenia w Interze: „Gdyby miało się to powtórzyć, postąpiłbym inaczej. Byłem zbyt ugodowy, powinienem był wejść z impetem – albo rozbijasz, albo zostajesz rozbity”. Czy dalej Pan tak uważa?
– Nadal jestem tego samego zdania. Trzeba od razu wysyłać silne sygnały i zdobywać ludzi po swojej stronie. To nie oznacza, że trzeba wygrać wszystkie mecze, ale że trzeba od samego początku nadać drużynie tożsamość. To największa ambicja – zbudować synergię z publicznością. Dzięki temu łatwiej jest przetrwać trudności w tak wymagającej lidze jak nasza. Za Romą stoją inne silne zespoły, które w ostatnim sezonie nie zakwalifikowały się do europejskich pucharów. Walka o miejsca w Lidze Mistrzów jest bardzo zacięta i to one pozwalają zbudować przewagę nad rywalami. Kiedy trafiasz do klubu z tak wielkim entuzjazmem wokół, musisz „wejść mocno” – ale nie chodzi o wejście agresywne, tylko o zbudowanie silnego środowiska wokół drużyny.

Czy są zawodnicy bardziej „do poświęcenia” niż inni?
– Trzeba zacząć od tego, co już mamy – a mamy naprawdę sporo, patrząc na wyniki, jakie osiągnięto. To jest realna wartość, punkt wyjścia. Oczywiście nie możemy pozostać dokładnie tacy sami. Spodziewam się transferów przychodzących, które pozwolą nam zrobić krok naprzód i spojrzeć w przyszłość z nowej perspektywy – chodzi o zawodników, którzy mogą wejść do realnego trzonu drużyny. Nie będzie rewolucji na każdej płaszczyźnie. Roma musi dążyć do pozyskania nowych postaci, które będą w stanie wnieść zespół na wyższy poziom.

Jakie cechy powinni mieć piłkarze, których klub będzie szukać na rynku?
– Bardzo niewiele klubów może sobie pozwolić na sprowadzanie już ukształtowanych gwiazd. Piłkarzy trzeba tworzyć w swoim środowisku. Trzeba pozyskiwać zawodników wschodzących, z nadzieją, że będą się rozwijać i osiągać cele. Ale żeby być drużyną na wysokim poziomie, potrzebujesz piłkarzy, którzy faktycznie te cele osiągają. Taki właśnie mamy plan. Czasem trzeba pracować z graczami wschodzącymi – taka jest potrzeba. Mancini i Cristante opuścili Atalantę wcześnie, a potem trafili do reprezentacji. Niezależnie od wieku chcę, żeby zawodnicy w przyszłym sezonie postawili sobie za cel rozegranie najlepszego sezonu w karierze. Nie ma jeszcze miejsca na zadowolenie czy oszczędzanie się – nawet jeśli masz 30 lat. To musi być duch tej drużyny. Jeśli uda się to wprowadzić, nasze szanse znacznie wzrosną. Startuję z korzystnej pozycji, bo bazuję na tym, co zbudował Claudio.

Ma Pan już wyrobioną opinię o Lorenzo Pellegrinim? Na jakiej pozycji widzi Pan jego oraz Matíasa Soulé?
– Pellegrini jest obecnie kontuzjowany, ale musi mieć w sobie ducha, by rozegrać najlepszy sezon w karierze. Wam podoba się Pellegrini, który strzela bramki, może mniej ten, który przeżywa trudniejsze chwile. Soulé to zawodnik ofensywny – a tacy muszą dawać liczby: gole, asysty, wymuszać rzuty karne, powodować żółte kartki rywali. W dzisiejszym futbolu liczy się kolektyw. Paris Saint-Germain jest tego świetnym przykładem – stracił Mbappé, Messiego, Neymara, a mimo to osiągnął historyczne wyniki z młodymi zawodnikami. Napoli zdobyło mistrzostwo jako zespół. Roma też była zespołem. To są zasady. Nie ma innych. Piłka się zmienia – dziś trzeba umieć wszystko. Trzeba grać na wysokiej intensywności, bo za granicą właśnie tak się gra. Atalanta wygrała Ligę Europy – pierwsze takie osiągnięcie włoskiego klubu od 25 lat, poza triumfem Romy w Lidze Konferencji. Od 2011 roku żaden włoski klub nie wygrał Ligi Mistrzów. Musimy odrzucić stare schematy myślenia i spojrzeć na piłkę z nowej perspektywy. To, co działa, jest czymś innym – i właśnie tą drogą musimy podążać.

Czy prowadził Pan rozmowy z Juventusem?
– Miałem wrażenie, że to właśnie Roma jest dla mnie odpowiednią drogą – niezależnie od wszystkich ryzyk, o których wszyscy mi przypominali. To może być dla mnie sytuacja idealna, fantastyczna – zarówno jeśli chodzi o rozwój kariery, jak i możliwość wyrażenia siebie, realnego wpływu. Dlatego przemyślałem to bardzo dokładnie i postawiłem na tę właśnie opcję. Mam głębokie przekonanie, że dokonałem właściwego wyboru.

Stworzył Pan charakterystyczny styl gry. Juric, jeden z Pana uczniów, nie zdołał jednak osiągnąć sukcesu w Rzymie. Czy wie Pan, dlaczego?
– Moje doświadczenie jest inne, choć rzeczywiście z Ivanem Juriciem przeżyliśmy wspólnie wiele lat. Ale nasze drogi były różne. Moje spojrzenie na futbol mocno się przez lata zmieniło. Są dwa podejścia – można czekać, aż przeciwnik straci piłkę, albo samemu ją odzyskać. Oba podejścia są słuszne. Ja bez piłki czuję się źle – wolę ją mieć, choć wiadomo, że nie zawsze to możliwe. Dziś wiele zespołów stawia na posiadanie piłki – piłka ewoluuje, a trener musi być elastyczny. Nie wiem, co dokładnie nie zadziałało u Juricia – nie mogę wypowiadać się w jego imieniu.

Jaka jest Pana największa zaleta i największa wada? Co Pan poczuje podczas spotkania z Atalantą?
– Na szczęście zagramy z nimi dopiero w styczniu, więc mam jeszcze czas. Jeśli chodzi o zalety – lubię pracować, lubię być na boisku. Najwięcej radości sprawia mi moment, w którym to, co przygotujesz, widzisz potem w meczu. Lubię przekonywać zawodników do moich idei – nigdy niczego im nie narzucałem. Wiele sukcesów wynikało właśnie z tego, że piłkarze sami na tym korzystali. Jeśli chodzi o wady – trudno mi coś wskazać. Może to, że czasem zbyt się przejmuję… ale nie wiem, czy to można uznać za wadę.

Od czasów Zemana w Rzymie nie widziano tak intensywnych przygotowań, jakich można się spodziewać u Pana. Będą „schody”?
– Nigdy w życiu nie kazałem nikomu biegać po schodach. Gdy byłem w Palermo, Zeman prowadził drużynę Primavery – my graliśmy w „dziadka”, a ich chłopcy biegali po trybunach. Tak jak już mówiłem: najważniejsze jest, by piłkarze czerpali radość z tego, co robią. Mamy ogromne szczęście – robimy to, o czym marzyliśmy jako dzieci, i robimy to teraz z Romą. Trening jest kluczowy – służy temu, by czuć się dobrze i poprawiać swoje występy. Trenowanie nie może być problemem – musi być także przyjemnością. Jeśli się nie uśmiechasz, nie możesz grać dobrze w piłkę. Wracając do Pellegriniego – trzeba stworzyć dobre środowisko pracy, w którym zawodnicy wzajemnie się rozwijają. To jest sedno mojej pracy. Atmosfera musi być dobra – nie może być napięta. Przeciwnik i tak będzie trudny do pokonania, więc musimy przystępować do walki z odpowiednim duchem.

Komentarze

  • completny
    17 czerwca 2025, 17:58

    Hah, wiedziałem, że to go przekonało! W pierwszej chwili po zakontraktowaniu Gaspa zastanawiałem się co go skłoniło do przyjścia do Romy. Pierwsze o czym pomyślałem to oczywiście duży i zabezpieczony finansowo projekt Amerykanów, ale również drzemiący potencjał w Romie. I jak sam trener mówi – skoro Napoli z biedniejszego południa kraju ostatnio zdobyło 2 razu mistrzostwo to czemu nie Roma? Jeśli mu się uda, to zapisze się na stałe w historii tego klubu. Z Atalanty zrobił wszystko co mógł, ale prawdziwe możliwości przy takich wynikach pojawią się dopiero w Rzymie. Życzę mu powodzenia

    • Totnik
      17 czerwca 2025, 18:45

      Napoli od lat gra regularnie w LM więc z tą biedą bym nie przesadzał.
      Mnie zadowoli jeżeli zrobi chociaż tyle co w Atlalancie :) problem w tym że tam dostał 9 lat a u Nas można już popłynąć po 4 kolejkach

  • riss
    17 czerwca 2025, 21:11

    Myślę trzeba murem stanąć za trenerem dać mu czas i nie psioczyć. Nie skreślajmy gościa który jeszcze nie zaczął pracy. CV ma wręcz fenomenalne ponieważ potrafi z niczego zrobić drużynę, ze średnich piłkarzy wydobyć spory potencjał, a z dobrych piłkarzy mistrzów. Wierzę że będzie dobrze, wreszcie mamy projekt na lata duet Ranieri i Gasperini to musi się udać.

    • completny
      17 czerwca 2025, 22:10

      Dokładnie, zgadzam się z Tobą. Przynajmniej sezon spokojnej pracy bez presji. Potem niech sobie dokupuje kogo chce do swojej wizji i od sezonu 2026/27 już musi być minimum TOP4, a potem się zobaczy. Tak to widzę. Kto się lepiej zna na Serie A od Gaspa? A nawet jeśli to ma za supervisora Claudio, więc na pewno coś ogarną, bo takie dwie tęgie głowy to nie jedna.

    • Totnik
      18 czerwca 2025, 06:47

      W tym, że trener powinien dostać czas i nie zostać skreślony na wstępie to oczywiście racja. Mourinho też dostał 2,5 sezonu a powinien wylecieć po pierwszym.
      Aczkolwiek z tym czasem to też bym nie przesadzał. Claudio Ranieri drużynę ogarnął. Jego ostatnie bodajże 25 meczy jakby była tabela to byłaby walka o Scudetto Romy. Więc Gasp nie wchodzi do bajzlu który trzeba oczyścić. Wystarczy przejąć ster po Ranierim, dokonać jakiś korekt i płynąć dalej tym kursem. Tutaj trzeba mieć nadzieję, że trener nie tyle coś zbuduje tylko nie popsuje za bardzo po Claudio…
      Co do CV natomiast to mam mieszane uczucia, bo z Atalantą oczywiście fenomenalna robota ale w takim Interze już sobie nie poradził. Krótko mówiąc Bergamo to nie Rzym. Nie ma takiego toksycznego środowiska i takiego ciśnienia na wynik. Tam mógł ale nie musiał. A tutaj musi. I to jest ta subtelna różnica. Więc ja jak narazie nie jestem ani za ani przeciw, czas pokaże.

  • Canis
    18 czerwca 2025, 15:21

    Papa Gasp. Daj ci Boże dożyć czerwca 2026 w Rzymie. Oglądając tą amerykańską cierpliwość, to może być różnie.