Dybala: uwielbiany, ale niewidoczny na boisku

Dybala w ciągu swojej gry miał zaledwie piętnaście kontaktów z piłką i oddał jeden strzał.

fot. © asroma.com

(CORRIERE DELLO SPORT — C. ZUCCHELLI) W Turynie naprawdę darzą Paulo Dybalę sympatią. Kibice Torino go szanują, a ci z Juventusu wręcz uwielbiają. Można to wyczuć, widząc na ulicach i w barach jego koszulki, często obok tych z nazwiskami Del Piero, czy Vlahovicia. To przywiązanie do Dybali jest również mocno widoczne na Allianz Stadium, gdzie kibice nagradzają go brawami, gdy wychodzi na rozgrzewkę lub w trakcie meczu. Wszystko to jest miłe i ciepłe, ale potem przychodzi sama gra. A ta, w wykonaniu Paulo, trwała ponad pół godziny i nie była zbyt udana.

Decyzja o postawieniu na Soulé, zamiast na Dybalę, wyraźnie miała swoje skutki. Jego ponura mina przy przyjeździe na stadion mówiła wiele, ale później, podczas godziny, gdy nie grał, wydawał się bardziej spokojny: rozmawiał z Zalewskim, De Rossim i Baldanzim, rozgrzewał się. Jednak gdy wszedł na boisko, nie udało mu się znacząco wpłynąć na grę: miał niewiele kontaktów z piłką (15), nie zdołał zaprezentować swojej magii, a jego nogi nie pracowały tak dobrze, chociaż włożył w to wiele wysiłku, wygrywając 3 pojedynki. Nie pomagała mu Roma, która znalazła się w najtrudniejszym momencie meczu, ponieważ Juventus, dzięki zmianom dokonanym przez Mottę, naciskał i wywierał presję. Zespół Giallorossich był zmuszony cofnąć się na własną połowę.

Nie będzie mógł nad tym popracować w Trigorii podczas przerwy, ponieważ zarówno on, jak i Soulé, wyjadą na zgrupowanie reprezentacji Argentyny: są kolegami w Romie, kolegami w kadrze narodowej, przyjaciółmi, ale też rywalami. Jednak w Buenos Aires nie stanowi to tak wielkiego problemu, ponieważ na chwilę obecną żaden z nich nie jest podstawowym zawodnikiem. W Romie De Rossi będzie musiał znaleźć sposób, aby ich ze sobą pogodzić lub przynajmniej sprawić, by współistnieli, wykorzystując ich potencjał w pełni. Bez zniechęcania żadnego z nich. Z młodym Soulé jest to łatwiejsze, ale wydaje się, że z Dybalą droga do tego jest jeszcze długa. De Rossi musi być trochę trenerem, a trochę psychologiem: to nie jest łatwe, ale ma klucz do rozwiązania tej kwestii.

Komentarze

  • Youngpusseydon
    2 września 2024, 19:12

    No jest rozwiązanie, 1-4-2-3-1. Kapitana bambosza vel człapaka na ławeczkę, dwójka Kone/Le Fee w środku i może odpalimy. Liczę, że nie będzie teraz betonu w postaci 433, na który się widocznie Daniel usrał jak Muchomor na 352.
    PS. Chyba Abdul Wisimulacha nie może być gorszy od Celiny na tym boku obrony?

    • Omen
      2 września 2024, 23:57

      Oj chętnie zobaczyłbym Dybałę w takim ustawieniu za plecami Ukraińca, propsuję.