„Colpa Italia” – czyli coroczna farsa w krajowym pucharze

AS Roma, jak co roku, szybko spisała Coppa Italia na straty.

fot. © asroma.com

LaRoma24.it (A. Ciardi)
Od momentu przejęcia Romy przez amerykańskich właścicieli czternaście lat temu, klub utracił jedną ze swoich najcenniejszych tradycji – Puchar Włoch. Kiedyś symbol prestiżu i dumy, dzisiaj to raczej niewygodny obowiązek, który zamiast radości, przynosi tylko rozczarowania. W ciągu ostatnich lat Puchar Włoch stał się dla AS Romy ciężarem, który nie przynosi chwały ani korzyści. Dla amerykańskich właścicieli liczy się biznes, a krajowe trofea – zwłaszcza te, które nie mają wymiernych profitów – straciły na znaczeniu. I tak, zamiast z dumą podnosić puchar, klub pogrąża się w nieustannych porażkach, a kibice coraz trudniej znoszą tę niekończącą się wegetację w krajowych rozgrywkach.

Porażka z Milanem w Pucharze Włoch nie mieści się już w kategoriach zwykłych, bolesnych wyników. To nie jest już tylko wstydliwa przegrana, jak te z ostatnich lat, kiedy Roma padała ofiarą zespołów takich jak Spezia. To kolejna z serii kompromitacji, które wkrótce zostaną zapomniane, ale pozostaną w pamięci jako bolesne przypomnienie o utracie tożsamości klubu. Pamiętamy przecież również klęskę w Fiorentinie, gdzie Roma została zdominowana, a prezes Pallotta, zamiast wziąć odpowiedzialność za porażkę, odpowiadał na pytania dziennikarzy słowami: „Zapytajcie Monchiego”. Były to czasy wewnętrznych rozgrywek i wzajemnych pretensji w Trigorii, gdzie działacze bardziej dbali o własne interesy i stanowiska niż o dobro drużyny. A przecież jeszcze wcześniej, w starciu z Torino, Di Francesco postawił na drużynę, która nie była gotowa, by stawić czoła takim wyzwaniom, a kilka dni później czekała już przegrana z Juventusem. Wtedy, na wyjazd do Turynu, jechało się wyłącznie po to, by ponieść porażkę.

Nie możemy zapomnieć o finale z 2013 roku, derbach, w których Roma została zdemolowana przez Keitę Baldé, który na boisku prezentował się niczym bohater narodowy. A to dopiero początek niekończących się klęsk, z których ostatnią była przegrana z Cremonese w 2023 roku. Zespół Mourinho, po kompromitacji w lidze, znów nie potrafił się podnieść. To był kolejny cios, który przypieczętował los Romy w krajowych rozgrywkach. Tak, musimy to przyznać – AS Roma zdołała uczynić z Pucharu Włoch prawdziwą winę” (wł. „colpa”), która stała się ciężarem dla wiernych kibiców. Od lat brakuje osób, które byłyby w stanie przekazać drużynie pilną potrzebę wygrywania i zdobywania pucharów, które budują historię i prestiż klubu.

Od 2011 roku Roma nie ma liderów, którzy potrafiliby przejąć odpowiedzialność i wytyczyć drużynie kierunek. Nawet Claudio Ranieri, którego powroty miały być nadzieją, nie zdołał odmienić losów klubu. Kiedy spojrzymy na skład przed kolejnymi meczami, nie możemy nie zadać sobie pytania: dlaczego? Celik i Shomurodov w podstawowej jedenastce? Zawodnicy, którzy jeszcze w ostatnich dniach okienka transferowego nie budzili żadnego entuzjazmu, a wręcz stawali się problemem dla innych klubów, próbujących znaleźć sposób, by pozbyć się ich z własnych szeregów. A potem, kiedy drużyna znów nie potrafi wrócić do gry po przerwie, słyszymy od komentatorów, jak trener i jego asystenci usiłują instruować Pellegriniego, jakby nie widział pierwszej połowy, jakby nie wiedział, co dzieje się na boisku. To już nie jest kwestia zmęczenia, to raczej znak, że drużyna nie potrafi odnaleźć się w tak trudnych chwilach.

I tak, znowu, kibice Romy patrzą na swoje drużynę z rezygnacją. Porażka w Pucharze Włoch staje się częścią tego samego scenariusza, w którym w lidze również nie ma nadziei na sukces. Z rezygnacją, z poczuciem, że wszystko jest już stracone.

A co z Europą? Zbliżająca się rywalizacja z Porto rodzi kolejne pytania. Czy znów będziemy debatować nad tym, jak wykorzystać Cristante, Pellegriniego, Celika i Shomurodova? Może to Europa League stanie się ostatnią deską ratunku, choć i tam przyszłość Romy nie wygląda optymistycznie. Może rzeczywiście, po tylu latach niepowodzeń, nie ma już w tym wszystkim nic, na czym można by oprzeć nadzieję.

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.

  • Canis
    6 lutego 2025, 14:51

    Fajny felietonik, tylko nieco tendencyjny, według mnie. Tendencyjny dlatego, że to właśnie w Rzymie zawsze szuka się ofiar i kozłów ofiarnych. I to zawsze uderza się w tych samych. Przecież w tym meczu większość zagrała źle, może nawet wszyscy zagrali źle i ciężko znaleźć nawet dwóch-trzech graczy, których można by nazwać jasnymi postaciami tej drużyny wczoraj. Gdyby mi ktoś zadał pytanie typu: "kto jest liderem Romy na boisku, w tym sezonie? Wymień 2-3 nazwiska." Serio, nie potrafiłbym wymienić nawet jednego. Jak gra idzie, to każdy jest liderem ale jak nie idzie, to nie ma nawet jednego gościa, który poderwały ten zespół do walki. Niby w obronie mamy Hummelsa, w pomocy Paredesa a w ataku Dybalę ale żaden z nich nie jest żadnym liderem na boisku. Przynajmniej ja tego nie widzę. Ta drużyna to zgraja bezjajnych placków, z mocno przereklamowanymi umiejętnościami, bez liderów. No i te wybory Ranieriego … tego już nie skomentuję.

    • samber
      6 lutego 2025, 15:54

      Wybory Ranieriego czasem zadziwiają, ale musimy mu oddać, że dopiero pod jego sterami ten zespół zaczął cokolwiek grać.

    • Canis
      7 lutego 2025, 21:44

      Oczywiście masz rację. Dla mnie jednak "cokolwiek", to zdecydowanie za mało.