Cagnucci: „Wszystkiego najlepszego, Romo”

Roma obchodzi dziś swoje 98. urodziny. 22 lipca 1927 roku Italo Foschi – już jako prezes nowego klubu – oficjalnie ogłosił narodziny Associazione Sportiva Roma. I od tamtej chwili, przez niemal wiek, Roma już z nami została. Jak wspomnienie dzieciństwa. Jak coś, co nie odchodzi nigdy.

fot. © asroma.com

(Il Romanista – T. Cagnucci) – Dla mnie Roma była zawsze. I jest za każdym razem, gdy przypominam sobie zapach letnich wieczorów w Rzymie, gdy światło odbija się od Tybru, a ulice zamieniają się w boiska. Była w każdej nocy z pucharami, kiedy sklepy zamykały się wcześnie, a rolety stawały się bramkami. Była w tych piłkach, które bolały w stopy i w tych murach, na których ktoś bazgrał UR — Unica Roma. Nawet kiedy życie pchało cię gdzie indziej, Roma nie znikała. Czekała. Albo, co częstsze, przychodziła właśnie wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałeś.

Roma uczy, jak kochać naprawdę

Auguri, Roma, nonna bambina — babciu, która wciąż biega boso po podwórku. To Ty nauczyłaś mnie, czym naprawdę jest sens. Surowy, prawdziwy, bez opakowania. Roma to była zawsze próba szczerości, tak brutalnej i czystej, że nie da się jej zbanalizować. To nie klub, który stroi się dla efektu. Nawet kiedy przegrywa, potrafi zwyciężyć — samą swoją obecnością, uporem, pasją. Inni mogą błyszczeć, kalkulować, przeliczać. Roma przychodzi jak burza i łamie wszystko — nie da się jej zignorować, nie da się jej zepchnąć do roli tła. Roma to coś zupełnie innego.

Roma była zawsze ludowa. Zbyt autentyczna, żeby się sprzedać, zbyt nieprzewidywalna, żeby się zmieścić w tabeli wyników. Roma — ta sama, od 1927 roku — nigdy nie przestała być Romą.

Miasto i klub — jedno serce

Może właśnie to miasto, tak absurdalne i tak niepowtarzalne — papieskie i świeckie, arystokratyczne i pospolite, wieczne i prowincjonalne — potrzebowało czegoś, co scali jego duszę. I znalazło to w klubie. Kibic Romy wie, że troszczy się o serce tej stolicy. I czasem to boli. Ale jest w tym coś tak mocnego, że nie sposób się od tego oderwać.

Silna i krucha — taka jest też ta historia, którą dziś trzeba przypomnieć. Fabio Ridolfi miał 46 lat. Przez 18 z nich nie wstał z łóżka. Walczył o prawo do godnego odejścia. I gdy w końcu miał wybór — poprosił, by jeszcze chwilę zaczekać. Jedną rzecz chciał zrobić przed końcem: obejrzeć finał w Tiranie. I kiedy Roma wygrała, uśmiechnął się. Odszedł z flagą Romy obok. Jego brat powiedział, że był szczęśliwy.

Dziś, gdy Roma znów się rodzi — chcę pamiętać o tym, jak pewien człowiek wybrał umrzeć: jako romanista. Jakby ostatnią kroplą życia chciał dopisać wers do tej modlitwy, którą od 98 lat szeptemy razem: Roma, nasza nieogarniona modlitwa.

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.

  • irekxsoberxASR
    22 lipca 2025, 09:31

    💛💛❤️❤️

  • Totnik
    22 lipca 2025, 09:34

    Za dwa lata będzie gruba impreza :)

    • rafo
      22 lipca 2025, 09:50

      Na nowym stadionie… a nie, czekaj… 🙃

    • Totnik
      22 lipca 2025, 11:05

      Hahaha dobre. Nowy stadion może na 150 lecie :)

  • ParanoiaRDP
    22 lipca 2025, 15:58

    Polecam każdemu udział;) loty z praktycznie każdej strony polski są mega tanie, a atmosfera tam… 🔥🔥🔥