Analiza taktyczna: Roma – Milan (3:1)

Ważne zwycięstwo nad Milanem (3:1) pokazało, jak skuteczne potrafią być pragmatyczne decyzje szkoleniowca Giallorossich, który nie uległ pokusie agresywnych zmian mimo gry w przewadze przez większość meczu.

fot. © asroma.com

(Il Romanista – D. Lo Monaco) Fantastyczny sezon Romy powoli zbliża się do końca, a drużyna Ranieriego już zapewniła sobie powrót do europejskich pucharów. Czy zdoła jednak sięgnąć po Ligę Mistrzów – marzenie na miarę sensacyjnego mistrzostwa Leicester? Zwycięstwo z Milanem było jasnym przykłkiem stylu gry Romy: równowaga przede wszystkim, nawet gdy okoliczności zachęcają do ofensywnego szaleństwa.

Czwórka obrońców jako wariant ofensywny

W ostatnich latach trenerzy Romy konsekwentnie wracali do systemu z trójką środkowych obrońców, upatrując w nim gwarancję defensywnej równowagi. Nawet Ranieri rzadko odchodził od tej formuły, podobnie jak wcześniej Mourinho. W praktyce, ustawienie z czwórką defensorów stawało się jedynie wariantem ratunkowym w sytuacjach, gdy trzeba było gonić wynik.

Spotkanie z Milanem mogło skłonić Ranieriego do agresywniejszego ustawienia już po przerwie – rywale od końca pierwszej połowy grali w osłabieniu. Szkoleniowiec Romy nie zdecydował się jednak na wprowadzenie ofensywnego Baldanziego kosztem Cristante lub Paredesa. Dlaczego? Bo dobrze wiedział, że zbyt wcześnie odkryte karty mogłyby dać przeciwnikowi okazję do niebezpiecznych kontrataków.

Ranieri i sztuka cierpliwości

Podczas konferencji prasowej Ranieri wyjaśnił, że cały czas obawiał się jakości ofensywnej piłkarzy Milanu, nawet w osłabieniu liczebnym. Chciał zachować stabilność w środku pola – a jak pokazał przebieg meczu, miał rację. Kluczowym momentem spotkania okazała się 57. minuta i kapitalny rzut wolny Paredesa. Argentyńczyk mógł być jednym z pierwszych kandydatów do zmiany, ale Ranieri zaufał jego jakości i to właśnie ona przesądziła o wyniku.

Trener Milanu, Sérgio Conceição, długo nie reagował na czerwoną kartkę Gimeneza, pozostawiając ustawienie z trzema obrońcami. Dopiero później zmienił system na bardziej ryzykowne 4-4-1, z Leão przesuniętym na skrzydło. Roma pozostała wierna swoim założeniom – Ranieri dokonał korekt personalnych (Gourna-Douath i Rensch za Paredesa i Soulé), ale nie zmieniał formacji. I choć gospodarze nie uniknęli nerwowych momentów (groźna akcja Leão), strategia Ranieriego się obroniła.

Dylemat równowagi

Taktyczna układanka Romy od lat ilustruje dylemat równowagi – zapewnienie defensywnej solidności często odbywa się kosztem ofensywnych zapędów i odwrotnie. Żaden z trenerów pracujących ostatnio w Trigorii nie zdołał w pełni rozwiązać tego problemu. De Rossi próbował zbudować zespół grający na stałe czwórką defensorów i wysoko ustawioną linią – przez pewien czas odnosił sukcesy, jednak ostatecznie wrócił do ustawienia z trójką z tyłu, co paradoksalnie zbiegło się z jego zwolnieniem.

Ranieri natomiast konsekwentnie stawia na realizm, preferując wyważone decyzje ponad niepotrzebne ryzyko. Z Milanem znów potwierdziło się, że ta strategia przynosi wymierne efekty, choć oczywiście nie eliminuje całkowicie ryzyka, co pokazała wspomniana sytuacja z Leão.

Mancini – lider defensywy na miarę reprezentacji

Kluczowym momentem meczu z Milanem była bez wątpienia czerwona kartka dla Gimeneza, który po raz kolejny dał się sprowokować przez Manciniego. Obrońca Romy imponuje w tym sezonie regularnością, doświadczeniem i pewnością siebie. Jego forma wręcz domaga się powołania do reprezentacji Italii – trudno dłużej ignorować jego wkład w wyniki drużyny.

Roma zaczęła mecz dynamicznie, zwłaszcza dzięki kreatywności Soulé i Saelemaekersa, choć nie uniknęła błędów w defensywie, co zaowocowało golem dla Milanu. Reakcja była jednak wzorowa – drużyna szybko odzyskała równowagę i w pełni wykorzystała przewagę liczebną, kontrolując przebieg gry w kluczowych momentach.

Zwycięstwo charakteru i empatii

Zwycięstwo nad Milanem pokazało jeszcze jedną ważną cechę Ranieriego: wyjątkową umiejętność budowania relacji z piłkarzami. Zawodnicy Romy zgodnie przyznają, że największą zaletą ich szkoleniowca są nie tyle rozwiązania taktyczne czy techniczne, co właśnie jego empatia, kultura osobista i zdroworozsądkowe podejście. Efekt? Rekordowa liczba punktów zdobytych w rundzie rewanżowej Serie A.

Warto zauważyć tę różnicę, zwłaszcza w kontraście do trenera Milanu – Conceição. Portugalczyk, preferujący twardą dyscyplinę i ostre słowa, pogłębił jedynie kryzys swojej drużyny. Ranieri, operujący spokojem i empatią, wyniósł Romę na nowy poziom efektywności. Tego jednak nie nauczą nikogo w Coverciano.

Wnioski

Wygrana Romy z Milanem to kolejny dowód na trafność strategii Ranieriego, który pragmatycznie ocenia ryzyko i potencjał swojego zespołu. Umiejętne zarządzanie meczem, konsekwencja taktyczna oraz autorytet budowany na szacunku i zaufaniu przyniosły kolejny sukces. Pozostaje pytanie, czy wystarczy to, by wreszcie wyeliminować dylemat braku równowagi i uczynić Romę drużyną kompletną, gotową na Ligę Mistrzów.

Komentarze

Komentarze są wyłączone dla archiwalnych wpisów.