Tommaso Baldanzi w szczerej rozmowie z “Cronache di Spogliatoio” – opowiada o trudnych początkach w Romie, zaufaniu De Rossiego, wyjątkowej relacji z Dybalą i lekcjach wyniesionych z Empoli. Mówi o golu na San Siro, znaczeniu numeru 35 i marzeniach, które dopiero się zaczynają.

Rozmawiając z Cronache di Spogliatoio, Tommaso Baldanzi opowiedział o sobie w sposób bardzo szczery i wszechstronny – od sezonu w Romie po przyjście Ranieriego:
O Ranierim:
„Nie wiem, jaką pigułkę nam dał, ale trafił w odpowiednie nuty. Przywrócił spokój i grę: był dla nas niezwykle ważną postacią – ze względu na to, gdzie byliśmy i jak się czuliśmy. Myślę, że nie było jednej konkretnej przyczyny naszej odmiany – i może to właśnie jest w tym najpiękniejsze. Wiedzieliśmy, że musimy się obudzić. Mówiliśmy sobie: ‘Musimy wygrać jak najwięcej meczów, by uratować sezon’, nie mieliśmy jakiegoś konkretnego celu. A potem graliśmy o Ligę Mistrzów. Wcześniej było dużo smutku i złości. W tej szatni są naprawdę świetni zawodnicy. Jeśli nie ma wyników, to nawet nieświadomie się irytujesz – a co dopiero, gdy jesteś świadomy własnej siły. Wiele razy ze sobą rozmawialiśmy – i słusznie. Musieliśmy dać z siebie więcej. I udało się – nie wiem, czy bardziej dzięki trenerowi, treningom czy ciężkiej pracy. Najpiękniejsze było to, że zawsze próbowaliśmy wyjść z tego jako drużyna. Ranieri dawał mi wiele szans. Zawsze czułem jego zaufanie: nawet jeśli nie zaczynałem meczu w pierwszym składzie, grałem długie fragmenty, które były ważne dla zespołu i pozwalały mi pokazać moje umiejętności”.
O De Rossim:
„Bardzo mi było przykro z powodu zwolnienia De Rossiego. To on mnie tutaj sprowadził, od razu pokazał mi, jak bardzo mu zależało. Dał szansę chłopakowi, by przejść z Empoli do takiego klubu jak Roma. Dużo razem pracowaliśmy, czułem, jak bardzo we mnie wierzy. Bardzo się starał, żeby mnie ściągnąć do Romy. Był też pierwszą osobą, jaką tu poznałem. Pochodząc z takiego małego miejsca jak Empoli, gdy pierwszy raz wszedłem do Trigorii, pomyślałem: ‘O rany, 400 osób. Oni wszyscy tu pracują?’. Potrzebowałem chwili, by się oswoić. I on wtedy był przy mnie”.
O relacji z Dybalą:
„To naprawdę złoty człowiek, oprócz tego najlepszy zawodnik, z jakim grałem. Chciałoby się powiedzieć: no jasne! W przeszłości mówiłem, że w porównaniu z Dybalą, na skali od 1 do 10, mnie w ogóle nie było. Teraz może zrobiłem mały krok naprzód – może jestem na dwójce! Zadebiutować, wchodząc na boisko za niego, to było coś magicznego. Już wcześniej grałem na Stadio Olimpico przeciwko Romie, ale kiedy ta publiczność jest po twojej stronie – robi to jeszcze większe wrażenie. We wrześniu strzeliłem pierwszego gola w barwach Romy – przeciwko Udinese. Chciałem eksplodować z radości pod Curvą, ale moment był trochę delikatny. Pomyślałem: ‘Może lepiej nie’. Ale gole i asysty to był mój słaby punkt w tym sezonie: grałem dobre mecze, ale indywidualnie chciałbym dać więcej”.
O akademii Empoli:
„Śmiejemy się z tego, ale akademia Empoli to jak piekarnia: co roku wychodzą z niej niesamowici zawodnicy. Nie wiem, jaka jest ich tajemna recepta, ale to, jak tam pracują z młodzieżą, jest niesamowite. Są tam osoby – nawet starsze – które wszystko robią z niezwykłą starannością, a prezes Corsi jest wspaniały pod tym względem. Empoli to idealne miejsce dla młodego zawodnika: dają ci możliwość rozwoju, popełniania błędów. Gdzie indziej byłoby o wiele trudniej się przebić – i to mogłoby ci zaszkodzić. To był dla mnie zaszczyt dorastać w tej akademii: nauczyli mnie, jak funkcjonować w świecie. To było 13 lat czystej radości. Niektórzy byli dla mnie jak drudzy ojcowie – zawsze będę im za to wdzięczny”.
Wspomnienia z Empoli:
„W Empoli nazywali mnie ‘Małym Buddą’. To przezwisko nadał mi trener Buscé w drużynie Primavery. Nigdy nie zrozumiałem dlaczego. Do dziś się zastanawiam. Może był jakiś powód, ale nigdy go nie zrozumiałem. Miałem z nim świetny kontakt, nadal często się kontaktujemy. Razem zdobyliśmy dwa mistrzostwa: pierwsze z U16. Pamiętam jego słowa: ‘Tommy, musisz bardziej wierzyć w siebie i swoje możliwości, bo naprawdę jesteś dobry’. Od tego momentu eksplodowałem – te słowa bardzo mi pomogły. Potem w Primaverze, w finale z Atalantą, strzeliłem dwa gole – zakończyliśmy pewien cykl. To była fantastyczna drużyna, bardzo zgrana. Świetnie się razem bawiliśmy. Nikt nie dawał nam szans – to była niesamowita przygoda. Pięknie było tak zakończyć ten etap, zanim każdy poszedł swoją drogą. W Empoli dzieliłem pokój z Asllanim – mamy wspaniałą relację, nadal często się kontaktujemy, ale jeszcze mu nie napisałem z okazji finału Ligi Mistrzów. Nie chciałem mu przeszkadzać. Bardzo go lubię, ale miał jedną wielką wadę: nie słyszał budzika. Ustawiał go półtorej godziny wcześniej, więc w końcu nie wytrzymałem i powiedziałem: ‘Dobra, koniec! Ja go ustawię i cię obudzę’. Do dziś to pamiętam”.
O golu przeciwko Interowi na San Siro i numerze 35:
„Kiedy strzeliłem gola na San Siro przeciwko Interowi, naprawdę nic już nie rozumiałem. Zdobyć bramkę na takim stadionie to marzenie każdego dzieciaka. I to było bezcenne: ten gol dał nam zwycięstwo i przybliżył nas do celu. Numer 35? Teraz bardzo się z nim utożsamiam, ale na początku nie było w tym żadnej historii. Byłem z magazynierami Empoli, musieliśmy się spieszyć i szybko wybrać numer, bo miałem iść na ławkę. Były numery 32, 33 i 35. Nie mogłem się zdecydować: ‘Nie wiem, niech będzie cokolwiek’. Jeden z nich powiedział: ‘Dobra, dajemy 35’. Rok później, kiedy już byłem na stałe w pierwszym zespole, powiedziałem im: ‘Skoro już zdecydowaliście, zostaję przy 35’. Była wolna nawet dziesiątka – mój ulubiony numer z dzieciństwa – ale byłem pewny: ‘Nie, mamy 35. Zostajemy przy nim’. Więc w Romie to było naturalne, że go wezmę”.
Komentarze
Papiery ma, szybki, zwinny, dobry z piłką, walczy super, teraz zaskoczy głowa, jakieś liczby i będziemy mieli 3 x Dybała z Soule i Pawełkiem
papiery może i ma, ale chłop od kiedy do nasz przyszedł nie pokazał kompletnie nic, ale to kompletnie nic, a nawet bym powiedział, że irytował na boisku jak był wpuszczany, nawet Soule się obudził pod Ranierim, a on nie bo po prostu jest średniakiem którego trzeba moim zdaniem spieniężyć jak będzie tylko okazja, ale wszystko będzie zależeć od nowego trenera. Francuzik zrobił takie meracato, że śmiechu warte każdy do odstrzału praktycznie xD
Odejdź proszę.
Według mnie, on nie ma żadnych papierów na grę w drużynach z Topu Serie A. Taki chaotyczny, niezły technicznie konus, którego byle kto przewraca jak miotłę w kącie. Ani strzału to nie ma, ani podania prostopadłego, ani go nie widzę w grze kombinacyjnej. Coś tam pobiega, trochę żywiołowości wniesie ale punktów nie robi. Tyle z niego pożytku co nic. Taki sobie grajek do Udine, Empoli czy innych Hellasów.
Równie nie jestem wielbicielem jego talentu. Wybijał się na tle Empoli ale to tyle
A ja lubię tego konusa i widzę w nim potencjał. Ale musi grać
Ale ile ma lamić? 5 lat xD? To jest gorszy Giovinco i tyle. O Insigne nawet nie wspominam.
Jeśli już chcemy szukać Iturbe2 to jest nim właśnie Baldanzi. Bardzo dużo cierpliwości ma do niego Roma, znacznie więcej niż do innych, ale nie przekłada się to na nic pozytywnego z jego strony. Wierzę, że pracuje i bardzo chce, ale coś tu nie trybi.